Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ej,Toretto!
Dominikzastygłwpołowieodśnieżaniaprzedniejszybywaucie
iprzewróciłoczamijakjegowłasnacórka,choćgdytoonatakrobiła,
zawszejejdogryzał.
Alek,swoimzwyczajem,zamiastzbliżyćsiędoczłowiekaidopiero
wtedyodezwać,darłjapęzdowolnejodległości,nawetjeślitobyłopół
kilometra.Truchtałterazwjegostronę,uważając,żebyniefiknąćorła,
bopodwarstwąświeżegośnieguwciążkryłsięzdradzieckilód.Sól
ipiasektrochępomagały,aletylkoświeżopowysypaniu.
–Doszłymniesłuchy,żewypinaszsięnanajlepszegokumpla
–rzekłzwyrzutem,zdyszanyodtegotruchtania.Schyliłsię
izezłościąprzetarłdłoniączubekmartensa.–Butymisięzniszczą
odtejjebanejsoli!
Dominiknieskomentował.RozmawiałjużzPrzemasemiwydawało
musię,żeprzyjacielzrozumiałjegomotywy.Skończyłjużzprzednią
szybąizabrałsięzatylną.
–Nicniepowiesz?!–zdziwiłsięAlektonemurażonejżony.–Tyle
miesięcyplanowania,ateraztymówisz,żenieprzyjdziesz?!
–Acocimampowiedzieć?–Dominikwzruszyłramionami.–Nie
wszystkodasięprzewidzieć.Przecieżwiesz,żeniedawnozmarłamoja
teściowa.Niejestemwnastroju.
–Alestary,cotyodpierdalasz?Przecieżtonietymaszbyć
wnastroju!AkurattenwieczórjestdlaPrzemasa,aniedlaciebie.
Dominikwsiadłdosamochoduizostawiłlekkouchylonedrzwi.
Silnikpracowałmiarowo,wśrodkuprzyjemniesięnagrzało.Niechciał
tracićtegociepła.
–Cośjeszcze?–spytałzrezygnacją.–Bochciałbymjużjechać.
–Jeślirobisztozewzględunaswojąstarą,toniemusisz.
–Boco?
–BogadaławczorajzBaśkąiniemanicprzeciwko,żebyśposzedł
nakawalerski.
Dominikzmarszczyłciemnebrwiiostentacyjnietrzasnąłdrzwiami.
Machnąłkumplowirękąnaodczepnegoipowoliwyjechałzparkingu.
Włączyłwycieraczki,boznówzaczęłosypać.
NiepowiedziałAlkowicałejprawdy.Jasne,żemiałochotęiść
nawieczórkawalerskiprzyjaciela.Ostatecznietobyłoniecodzienne
wydarzenie.WprawdzieświadkiemPrzemasamiałbyćjegobrat,ale
wszyscywiedzieliowieloletniejprzyjaźni,którałączyła
gozDominikiem.Trudnobyłosobiewyobrazić,abygozabrakłotego
wieczoru.Chociażmówienieowieczorzebyłosporym