Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ależskąd,zimnomiwogóleniestraszne–niemal
wykrzyknął,wiedząc,pocobyłotopytanie.Wszystko,
comiałnasobie:dwuwarstwowąkurtkęokrojuactive
fit,cokolwiektoznaczyło,termoaktywnespodnie,buty
zpodeszwamispecjalniezaprojektowanymidla
biegaczy,czapkęirękawiczki–dostałodniej.
Zarabiałaświetnieikupiłacałytensprzętdziadkowi,
abymócbiegaćznimnietylkowcieplejszeporyroku.
ZimąJerzyzwyklerobiłsobieprzerwęwulubionej
formierekreacji,aKarolinauważała,żetobłąd,trzeba
tylkomiećodpowiedniewyposażenie.Ianisięobejrzał,
jakzacząłwyglądaćjaktenstarszyfacetzreklamy
środkaprzeczyszczającego:świetnieubrany,
zadowolonyigotowynawszystko.
Nosiłnawetopaskęnaramięznowiuteńkim
smartfonem,zktóregojeszczeniemiałokazji
zadzwonić.
Starałsiępokazywaćradośćzprezentówprzykażdej
okazji,aleobawiałsię,żemimowszystkojegobrak
entuzjazmudajesięwyczuć.CzyKarolinapowinna
ztakimzaangażowaniemprzysposabiaćsobiedziadka
natowarzysza?Czyniepowinienbiecujejbokuinny
romantyk,dużomłodszyidwarazyszerszy
wramionach,przyktórymmogłabypoczuć,żeżyje?
Uwielbiałspędzaćzniączas,aleuważał,żenaturalną
kolejąrzeczyżyciakażdejwnuczkijestmoment,gdy
dodziadkazaczynawpadaćjedynierazwmiesiącu
naniedzielnyobiad.
–Notolecimy–roześmiałasię.
JerzyCiszewskiwykonałkroknaprzemarzłympiasku,
poczymstanął.Przywyrzuconymprzezmorze