Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
orzadkichwłosach.Prowadziłpodwykonawcząfirmę
elektryczną,aleniewtejchwili.Wtejchwiliwbijał
plecywoparcieobrotowegokrzesła,opierającdłonie
nakolanach,boniebyłopodłokietników.Wyglądał
niegroźnieitrochętępawo.Mimotookazałsię
wystarczającosprytny,bybićżonęwsposób,którynie
zostawiłnajegorękachśladówuderzeń.Zatokrew
Przysięgał,żepobrudziłsię,gdyusiłował
jąpowstrzymać.
–Czyżonabyławdomu?
–Tak,mówiłem,żebyła.–Zarzeckikilkakrotniejuż
groził,żeniebędzienicmówił,ajednakzawszemówił.
–Costałosiępotem?
–Odproguzaczęławrzeszczeć.Ktośjejnagadał,
żejązdradzam.
Kruksłyszałtodziśkilkanaścierazy.Zakażdym
razemZarzeckiznajdowałsposób,abyopisać
wydarzeniawieczorucorazzwięźlej.RadekMaszyński,
którysiedziałpodścianązprotokołemprzesłuchania,
ziewnął.Wciążnicniezapisał.AKrukzZarzeckim
powtarzalinanowotylkoto,cojużbyło.
–Icodalej?
–Uderzyłamniekilkarazy.
–Oddałjejpan?
–Mówiłem,żenie.Poszedłemdokuchni.Wyjąłem
piwozlodówki.Kiedysięgnąłemposzklankę,rozbiła
butelkęopodłogę.
–Tomusiałoboleć.
–Żebypanwiedział.Jedynepiwowlodówce.
–Czywłaśniewtedystraciłpannadsobąpanowanie?
Zarzeckiwessałdolnąwargęiprzygryzłjązębami.