Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Żecoproszę?Żecojanibyrobię?
–Mamo,nieprzesadzaj–wtrąciłaugodowymtonem
Klara.–Niemadzieci,nikogonieporzuca.
–Nowłaśnie,niemadzieci.Apowinnamieć–
stanowczymgłosemperorowałaElżbieta.–Jamiałam
dwadzieściajedenlat,kiedycięurodziłam,iniewgłowie
mibyłyjakieśszalonewyjazdy.Aonaco?Niedość,
żemajużtrzydzieścilatnakarkuiniezamierza
przedłużyćrodu,tojeszczechcenasporzucić.
–Niejesteśniedołężnąbabuleńką,którawymaga
opieki–zauważyłapoważnymtonemSylwia.–Prababcią
tojatujestemitakżeopiekiniepotrzebuję.To,żeja,
tyiKlaraszybkozaszłyśmywciążę,nieznaczy,
żeEwusiamapodążaćnaszymśladem.Czasysię
zmieniają.Teraznierodzisiędziecitakwcześnie.
–Alewtymtempietojanigdyniezostanę
prababcią!–gderaładalejElżbieta.
–Ażtakcitodoszczęściapotrzebne?Zwnuczkąsię
niebawiłaś,tonibyzprawnuczkąbędziesz?–zakpiła
Sylwia.
–Słuchajcie,janiewiem,czykiedykolwiekbędę
miaładzieci.–Ewapoczuła,żepowinnasięodezwać.
PozostałeWrzosówkizmierzyłyjądługimi
spojrzeniami,wktórychwidziałajednocześniezgorszenie
irozbawienie.
–Jeszczezmieniszzdanie,córuś–oświadczyłaKlara.
–Niewydajemisię.Noalewróćmydosprawy
pensjonatu.Naprawdęuważacie,żetozłypomysł?–
spytałaEwa.