Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jesiennyporanek,ciężkirosami,
Taksłodkopachniejabłkami
Jestemwciąży,mamo…powiedziaładwatygodniepóźniej
Rosemariedomatki,obierającejczarnymnożykiemziemniaki
naobiad.Zsiadłemlekostałowwielkimdzbanie,napatelnileżały
różowo-białekawałkiboczku,naokrasę.Ceratawróżowekwiaty,
jeszczelekkotłustaodkrojeniamięsa,błyszczaławsłońcu.
Niejęknęłagłuchomatka.Toniemożliwe!
Ipochwilidodała:
Takiwstyd!
Rosemarienicnieodpowiedziała.Wstaławolnozkrzesła,nie
chcącczućdrażniącegozapachusmażonychskwarek,iposzła
doogrodu.Zerwaładojrzałąantonówkę,wgryzłasięwniązębami.
Jabłkawyjątkowojejterazsmakowały,ichzapachniedrażniłjakinne
zapachy:skwarek,rosołu,cebuli.Usiadłanastarympniulipy,która
kilkalattemuprzewróciłasiępodczaswiosennejburzy,ipoczuła,
żełzynaglenapłynęłyjejdooczu.Płakała.Bonareszciepowiedziała
matceociąży,bożycietaksięzniąbrutalnieobeszło,bojakaś
nieznanajejdotądtkliwośćścisnęłajejkrtań.
Podeszładoniejmatka.Miałanasobieswójstary,niebieski
stylonowyfartuch,przesiąkniętyzapachempotu,gotowaniaikurzu.
Nojuż,już.Przestań.Bodzieckuzaszkodzisz.Niepłacz.
Przygarnęłagłowęcórkidopiersi.Wspomniałanagletamtą
rozmowę,sprzedwielulat,gdy,dowiedziawszysięośmierciEricha,
musiałapowiedziećmatce,żebędziemiaładziecko.Czasybyły
jeszczetrudniejsze,gorsze,awstydjeszczewiększyniżteraz,
powojnie.Więcmożeichżyciesięjakośułoży?