Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jednegofachuinieumieuszanowaćdarówłaskawej
fortuny.
ZaśradcaWęgrowiczpokażdejrówniegłębokiej
sentencjiswegoprzyjacieladodawał:
Wariat!Wariat!…Awanturnik!…Józiu,przynieś
nojeszczepiwa.Aktóratobutelka?
Szósta,panieradco.Służępiorunem!…odpowiadał
Józio.
Juższósta?…Jaktenczasleci!…Wariat!Wariat!
mruczałradcaWęgrowicz.Dlaosóbposilającychsię
wtejcoradcajadłodajni,dlajejwłaściciela,subiektów
ichłopcówprzyczynyklęskmającychpaść
naS.Wokulskiegoijegosklepgalanteryjnybyłytakjasne
jakgazowepłomykioświetlającezakład.Przyczyny
tetkwiływniespokojnymcharakterze,wawanturniczym
życiu,atakżewnajświeższympostępkuczłowieka,który
mającwrękupewnykawałekchlebaimożność
uczęszczaniadotejototakprzyzwoitejrestauracji,
dobrowolniewyrzekłsięrestauracji,sklepzostawił
naOpatrznościboskiej,asamzcałągotówką
odziedziczonąpożoniepojechałnatureckąwojnęrobić
majątek.
Amożegoizrobi…Dostawydlawojskatogruby
intereswtrąciłpanSzprot,ajenthandlowy,którybywał
turzadkimgościem.
NicniezrobiodparłpanDeklewskiatymczasem
porządnysklepdiabliwezmą.Nadostawachbogacąsię
tylkoŻydziiNiemcy;nasidotegoniemajągłowy.
AmożeWokulskimagłowę?
Wariat!Wariat!…mruknąłradca.Podajno,Józiu,
piwa.Którato?…
Siódmabuteleczka,panieradco.Służępiorunem!
Jużsiódma?…Jaktenczasleci,jaktenczasleci…
Ajenthandlowy,któryzobowiązkówstanowiska
potrzebowałmiećokupcachwiadomościwszechstronne
iwyczerpujące,przeniósłswojąbutelkęiszklankę
dostołuradcyitopiącsłodkiewejrzeniewjego
załzawionychoczach,spytałzniżonymgłosem:
Przepraszam,ale…dlaczegopanradcanazywa