Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
momentamizbytspokojnajaknadzieckowtymwieku.
Nieulegałowątpliwości,żewtymduecietoVickyjest
liderką.
–Tato,obiecujemy,żebędziemysięnimopiekować.
–OstatecznieAllystanęłapostroniesiostry.
Terazwpatrywałysięwemniedwieparyszarych,
niecierpliwychoczu,takpodobnychdomoich.
Westchnąłem.
–Posłuchajcie,zastanowięsięnadpieskiem,jeśli
będzieciegrzeczneibędzieciesłuchałytaty,dobrze?
Dwieciemnowłosegłówkikiwnęłyzgodnie
idziewczynkiznowusiędomnieprzytuliły.Ichobecność
rekompensowałaminawetnajcięższedni.Wzasadzie
córkibyłyjednymzniewielujasnychpunktówwmoim
życiu–izdecydowanienajważniejszym.
–Dobrze,toterazumyćzębyispać.Wkońcujutro
waszwielkidzień.
Dziewczynki,nasamąwzmiankęoswoimprzyjęciu
zokazjipiątychurodzinażpisnęłyzzachwytuipobiegły
korytarzemdołazienki.Podniosłemsięzkolaniwtedy
napotkałemwzrokmojejmamy.
–Cześć,mamo.Jakminąłdzień?–Pocałowałem
jąwpoliczeknapowitanie.
–Bardzodobrze,dziewczynkiświetniesiębawiły
wwesołymmiasteczku.–Postawiłaprzedemnąszklankę
zimnejlemoniady,asamausiadłaprzystole.–Miałam
nadzieję,żetawycieczkabardziejjezmęczy.
–Onenigdysięniemęczą.
–Sądokładnietakiesame,jaktywichwieku.Teżnie