Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dokomunii.Młodymiałprzecieczterdziestkęmurowaną
ibyłjaksiędaw​niejma​wiałochło​pemnaschwał.
Ilekroćpotemrozpamiętywałatenswójwielkidzień,
zawszekończyłosięchusteczkąuspłakanychoczuijej
ulubionym:„możegłupiajestem...”.Czydlatego,
żewyszłazaAdama?Byłprzecieżdobrymmężem:nie
pił,niegrał,zakobietaminielatał,pracowałikochał
naswójsposób.Toznaczymilcząco,znawykuidla
siebiesamego,zato,żepogodniewzrusza,taka
dziecinna,słabainieporadna,żedopieroprzyniej
człowiekczujewpełnissiłę,mądrośćiopiekuńcze
in​stynkta”.
Nadobrąsprawęniewiadomo,ktosiękimopiekował.
Toćuniejwłaśnie,utej„kruszyny”,szukałrady
iuko​je​niawcięż​kichchwi​lach,amie​wałichnie​mało.
Możepobralisiędlatego,żepewnegorazuposzłaznim
dosklepuidoradziładobrekoszule.Obojeprzeżyli
niezwykłechwile:onżektośsięnimzajmuje,ona
żemożemat​ko​waćtemuniedź​wie​dziowi.
„Tatuśmawiałabyłokropniezaniedbany,jeśli
chodzioterzeczy.Zawszeprzepłacałizawsze
gonabierali.Naflintach,naskórkach,napsachtosię
znał,alenaskarpetach,naubraniu?Iżebywkońcu
wyglądaćjakośpoludzku?Możegłupiajestem,aletego
flej​tu​cho​stwaznieśćniemo​głam...”
Zpoczątkudobrzeimsięwiodło.Porzuciłkolej,zająłsię
skupemfuter.Interessięrozwijał,mieszkaliwewłasnym
domku,odkładającpomałuipewniedobankuwnadziei,
żejeszczerok,jeszczedwa,awrócądoPolskizniezłym
kapitałem.przyjechaliludziezPolski,zaczęli
bajdurzyćonowoczesnymhandlu,owielkichrynkach
iobrotach...„Mówiłam,żeniedobrespółki...”Nie
wierzył,nobojakżerodacy!Dopięliwkońcuswego,
zwłaszczajedenznichRyniewicznajwiększyrodak.