Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
itrzymającjąwręku,zwróciłsiędonagusa.Spytałocoś,
alejakośniedbale,odniechcenia,niepatrzącnaniego.
Tenodpowiedział.
Japończyknieporuszałustami,anaustajego
spoglądaliterazwszyscy:rozebranydonaga
iMandżurowie,iWu.Nawetpsypopodnosiłymordy.
Skinąłwreszciewartownikowichustką–wstronęrzeki.
Gołyzagadał,zagestykulował.Japończykpodszedł
doniego,prawiedouchacośrzuciłiodwróciwszysię,
ruchemdłonipowtórzyłtensamrozkaz.
Nagiczłowiekkrzyknął,alewartownikzdzieliłgokolbą
wplecyipchnąłprzedsiebiekurzece.
Tenposzedłbezwiednieiczarnypieszanimposzedł.
Wartownikzawołałztyłu,wskazującnapierwsząpłytę
kamienną,wychylonąnadbiałorwącą,huczącątopielą.
KilkuMandżurówwstało,bylepiejwidzieć.Wugłowę
wtuliłwramiona–niechciałpatrzeć.
Czarnypiesekpierwszyskoczyłnapłytęizamerdał
ogonem,czekającnapana.Tensiępotknął.Wsparty
narękach,potworniewolno,zacząłsiępodnosić,wciąż
obserwującsweduże,żywejeszcze,wywrócone
nazewnątrzjakubłaznastopy...Niemożnabyłopatrzeć
natozwysoka,niemożnadopuścić–stometrów
przecież,niewięcej,ipierwszyspustwdwulufcejest
kulowy!–apotem...Wszystkojedno,copotem!
Aczłowieknapłyciejużsięwyprostował.Igdytak
stanąłwreszcienadtopielą,zgłupawymuśmiechempod
czarnymwąsikiem,przerażająconagiizawstydzony
wobecśmierciswojej–wartownikpodniósłkarabin
iwtejżechwiliwyrzuciłgowgórę,trafionyprosto
wzielonyotokczapki.
Gołektargnąłgłową,skądpadłstrzał,imajtnął