Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zprawanazakolu,gdzieprzedtemtkwiłyczujki,
śmigalioddrzewadodrzewapolicjanciipsywyskoczyły
nabrzeg,szukającbrodu.Bródtamrzeczywiście,sądząc
powodziespokojnej,szerokorozlanej–mógłbyć.
Zadaleko,żebybronić,czterystametrów
conajmniej–strzałchybił.
–Chodu!
Szustnąłwmartwylas,gdziebyłbyuwiązłwcierniach.
DopieronazawołanieWiktora:„Dawykuda?Zamnoj!”–
opamiętałsięipodążyłztyłu.
Trzebabyłobiecprzednim,osłaniającgo,nagiego.Toć
nawetnatymdwukrotniedziśprzetartymtropieinawet
przezubraniesmagałypnączailiany,dźgałykońce
ułamanych,obumarłych,podruciałychgałęzi.
Niezdążyliwymotaćsięztegozasiecza,dopadłyich
psy.
–Strielajtie!
Pierwszeżółtepsisko,jakiesięnapatoczyło,zwinęłosię
wogniu.Zparukrokówprzecie,całymładunkiemśrutu,
bolufakulowabyłapusta...AdrugiemuJagazmiejsca
skoczyładogardła.Czarnykundelzajejprzykładem
równieżsięrzuciłijużniesposóbbyłostrzelaćdotakiego
kłębowiska.
–Nożomnado...Dawajtienoż!
Wyrwałzpochwy,podałmu.Przełamującbroń,żeby
nabić,dostrzegłtylkodwukrotnywybłyskstali
wzamachniętejpięści.Potemwszystkoucichło.Jaga
iczarnysiadły,wywiesiwszyozory.
–Wporiadkie...
Ruszylidalejtaksamogęsiego,niecojednakwolniej
ioględniej.
Napołoniniedopieroprzystanęli,nasłuchując,czynie