Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mapogoni.Nie,wyglądałonato,żeMandżurowie
postraciepsówzrezygnowali.Amoglitropićibezpsów.
Tu,wmiejscuotwartym,widziałosiętoszczególnie
wyraźnie:ciągnąłsięzanimiwtrawieśladskropiony
krwią.Stopyzbiega,wstrzępachręcznika,posoczyły.
Łydkiteż.Wogólecałybyłpokłuty,podrapany,
nalepłychmuchigzówsiedziałonanimssącemrowie...
Cierpiećmusiałokrutnie.Ręcemudrżałyprzyszmatach,
zktó​rychmiałobyćobu​wieiopa​tru​nekza​ra​zem...
Gdysięnanowooszmacił,pociągnęliprzezłąkęwtym
samymordynku:burasuka,czarnypies,chłopakrosły,
płowowłosy,oniechłopięcoskamieniałejtwarzy,igolec
latczter​dzie​ści,uty​ka​jącynaobienogi.
Wlesie,wktórymsiępotemzanurzyli,wlesie
nareszcieżywym,zielonymichłodnym,wycięlisobie
laskiiposzliokiju,schodzącpomałuz„jełani”dojaru,
naktó​regodnieMu​tan​ciangwy​żło​biłso​bieło​ży​sko.
Tusięnapiliizatrzymalinachwilkę,żebynagi
towarzyszwłożyłwyjętązplecakabieliznę.Bodaj
ka​le​sonyiko​szulęwkaż​dymra​ziecośnaciało.
Ubierającsięspiesznie,zapytałporosyjsku,dokąd
wła​ści​wieidą.
Mieszkatugdzieśta​wydaje​den...TrzeciJu.
Żachnąłsię,jakgdybytoimięprzejęłogowstrętemczy
stra​chem,za​razjed​nakzo​bo​jęt​niał.
Niechbę​dzieTrzeci...Da​leko?
Niewiem.Gdzieśwy​żej,nadpro​gami.
Wciągałwłaśniekoszulęprzezgłowęikiedytrzymając
ręcenadsobą,wychyliłswądrobnątwarz,zobcym
naniejwąsikiem,zwąsikiempielęgnowanymwtajdze,
wymuskanymjaknaportretachkornetówkawalerii
wPetersburguspojrzał,jakbygodopieroteraz
naprawdęzobaczył,ibardzosięzdziwił,żetaki