Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Jestjeszczewieleinnychspraw,stryjku...Gdzie
znajdziemypieniądze?
–Wtrzeciejpiwnicy,podsiódmąpłytą,nagłębokości
dziewięciustópiczerechcali,znajdujesięzakopana
skrzyniazłota.Czytociwystarczy?
–Cozaczłowiek!–popłakujewujDideloo.
–Naprawdęprzykromi,żeniemogępowiedziećtego
samegootobie,Dideloo,noaterazzmykajżejuż,
tyupartyośle.
KarolDideloorzuciłmigroźnespojrzenieiwymknąłsię
zpokoju,takchudyidrobny,żewystarczyłomuledwie
uchylićdrzwi.
Usadowiłemsięwfoteluzfrędzlami,ztwarzązwróconą
kułóżku.Wujodwzajemniłspojrzenie.
–Obróćsiębardziejdoświatła,Jean-Jacques.
Spełniłemprośbę.Konającyprzyglądamisię
znieprzyjemnądlamnieuwagą.
–Niemaco–szepce,mierzącmniewzrokiemprzez
dośćdługąchwilę–bezwątpieniajesteśzrodu
Grandsire’ów,mimożerysytweutraciłynieco
charakteru.Trochęsłabszakrewwystarczyła,
bywygładzićszorstkąskórętwoichprzodków.No,atwój
dziad,AnzelmGrandsire,panAnzelm,jakgoniegdyś
nazywano,byłsławetnąszelmą.
Wujczęstouciekałsiędotejobelgi,alejanieżywiłem
doniegourazy,bomnigdyniepoznałtegoprzodkaotak
złejsławie.
–Zmarłnaberi-beri,nawybrzeżugwinejskim,inaczej
stałbysięjeszczewiększąszelmą–kontynuowałwuj
Kasawiusz,śmiejącsię–twójdziadekwielbiłdoskonałość
wkażdejdziedzinie!
Drzwiotworzyłysięnaoścież,awnichukazałasię