Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PAULINA
Kobietazatopiłatwarzwdłoniach.Terazpowinnaiśćsię
umyćiszybkopołożyćspać.Niemiałasiłyaninajedno,
aninadrugie.Właśniedochodziładwudziestatrzecia.Jeśli
terazusnęłaby,tomiałabyprzedsobąniecałesiedem
godzinsnu,cowydawałosięcyfrącałkiemprzyzwoitą.
Przynajmniejwteorii.Onasamauważała,żemożegdyby
przespałaciągiemsiedemdziesiątgodzinzamiast
siedmiu,tomoże,aletylkomoże,bysięwyspała.
Natemarnesiedemtonawetniebyłosensusiękłaść.
Itakwiedziaładoskonale,jakbędziesięczućrano.
Zzakasywyszłaodwudziestejpierwszejizanim
wszystkopodliczyłaipozamykała,byłajużdwudziesta
pierwszatrzydzieści.Całeszczęścieprzyjejstanowisku
niezabłąkalisiężadnimaruderzy,którzyuważaliby,
żegodzinazamknięciasklepuichnieobowiązuje,imogła
punktualniezamknąćkasę.Dużym,awsumie
największymplusem,ponieważprzynajmniejstałym,był
fakt,żejejmarketznajdowałsiędziesięćminutszybkim
marszemoddomu.Dopoprzedniejpracymusiała
dojeżdżaćautobusemponadpółgodziny.
Jutrozaczynałaosiódmejimiałacichąnadzieję,żetak
jużzostanie.Kilkarazyprosiła,żebyposzlijejnarękę,ale
zawszeodpowiedźbyłatakasama.Niemożnanikogo
faworyzowaćinietylkoonamadzieci.Jasne,żetak,ina
jakieśspecjalnetraktowanienieliczyła.Niechciała