Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DOMINIK
Mężczyznaspojrzałnazegarekiciężkowestchnął.
Właśniezbliżałasiędziewiętnastatrzydzieści,aon
powinienbyćwdomuodmniejwięcejdwóchgodzin.Itak
swójpowrótprzyspieszył,pędzącpoulicachjakwariat.
Bardzodelikatniewłożyłkluczdozamkainajwolniej,jak
siędało,przekręciłgo,otwierającdrzwi.Trudno
powiedzieć,dlaczegotaksięczaił.Raczejciężkobyło
sobiewyobrazić,żejegoczternastoletniacórkaGabrysia
niezauważy,żedopieroterazpojawiłsięwdomu.
Najprawdopodobniejbrałosiętozpoczuciawiny.
Wielokrotnieobiecywał,żebędziewracałpunktualnie.Ale
obiecywanieobiecywaniem,acomiałzrobić,kiedyszef
wrzucałpilnąrobotępóźnympopołudniemizazwyczaj
byłatorobotanajuż,boklientowizależy,aoklienta
trzebadbać?
KiedypięćlatwcześniejzatrudniałsięuFranka,wtedy
dlaniegopanaFranciszka,zakładał,żejesttotylko
nachwilę,naprzeczekanie.Niemógłsobiepozwolić
nanieposiadaniepracy.Niebyłomiejscanaprzestoje.
Wkońcubylitylkowedwojeizczegośtrzebabyłożyć.
Wjegofirmiebyłycięciainagleokazałosię,
żedziewięćlatdobrejpracyniemażadnegoznaczenia.
Ktośgdzieśwcentraliwyliczyłsobie,żetrzeba
zmniejszyćkoszty,atonajlepiejwychodzi,gdysię
zwalniapracowników.Zmniejszyć
headcount
,jaktosię