Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DOMINIK
Cotakiego?!Dominikpodniósłgłowęznadtalerza
ispojrzałnacórkę.
Jegospojrzeniemiałoimitowaćzdziwienie,chociażnic
ztego,coprzedchwiląusłyszał,niebyłodlaniego
zaskoczeniem.
Przecieżjużcimówiłam.Gabrysiazmierzyła
gowzrokiem,wktórymciężkobyłodoszukaćsięjakichś
ciepłychuczuć.Czytymniewogólesłuchasz?
Oczywiście,żecięsłucham,ioczywiście,żewiem,
żemimówiłaś.Tylkożetychróżnychpomysłówbyłojuż
takwiele,żeniewiedziałem,najakimetapiejesteśmy.
Toteżbyłaniedokońcaprawda,gdyżjaksięokazało,
ostatnipomysłbyłwciążaktualny,alebiorącpoduwagę,
żemiałjużzedwatygodnie,tomógłbyćjużwielokrotnie
przedawniony.
Czyjatakczęstozmieniamzdanie?spytała
Gabrysiabardzopoważnie.
Dominikwiedział,żepewnierozsierdzitymcórkę,ale
widzącjejzaciętąminę,niemógłpowstrzymaćsię
oduśmiechu.
Potraktujętopytaniejakoretoryczne.
Czyliżezmieniam.Możnabyłopowiedzieć,żewtej
chwilipiorunyleciałyzoczujegocórki.
Niemaszsięczymdenerwować,botakiezmiany
jaknajbardziejnamiejscu.Wkońcustaraszsiępodjąć