Book content
Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
PAULINA
Wyszłaenergicznymkrokiemzesklepu.Pierwsząmyślą
było,abyzatrzymaćsię,wydobyćzsiebiekrzyk.
Podejrzewałajednak,żeabypozbyćsięcałejzłejenergii,
musiałabykrzyczećprzezdłuższąchwilę,aiuderzyć
wcośbysięprzydało.Nadodatektrudnobyłowtejchwili
stwierdzić,czytobycośpomogło.
Jedyne,cobyłowstaniejąuspokoić,towidoksyna.
Mogłajużteraziśćponiegodoszkoły,gdyżbyło
polekcjach,aonspędzałczaswświetlicy,aleniechciała,
abyjątakązobaczył.Bartek,mimożeczęstodosyć
skupionyisprawiającywrażenie,żemyślamijestgdzieś
wswoimświecie,byłbardzospostrzegawczyiczasami
potrafiłjązaskoczyćpytaniem,nadktórymmusiaładłużej
sięzastanowić.
Wtejchwilibyłapewna,żekażdązłąemocję,którą
przeżywaławewnątrz,byłowyraźniewidaćnietylko
najejtwarzy,alerównieżwcałejmowiejejciała.
Przeszłanadrugąstronęulicy,gdziemieściłsię
niewielkiparkzplacemzabaw,naktórymzwykli
wedwojeprzesiadywać.Podeszładopierwszejwolnej
ławki,usiadłananiejizamknęłaoczy.Wyciszenietobyło
to,czegopotrzebowała.Tylkożeonaniepotrafiłatego
robić.Wyciszenieniebyłodlaniej.Zen,joga,takierzeczy
naniąniedziałały.Onaużywaławorkatreningowego.
Powiedzenie„używała”totrochęnadużycie,niezaczęsto