Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Byłaśwlesie,tak?Obejmowałaśdrzewa,tak?
–No,mniejwięcej.
–Lu,ilerazycimówiłam,żeenergianiebierzesięzdrzew,ale
zregularnegotrybużycia,czylizdobregoodżywiania,snuićwiczeń.
Aczytojaotymniewspominałam,pomyślałaLu.Znamy
tęśpiewkę,wszyscytoznamyjakświatdługiiszeroki.Prawdy
objawione,wszyscywiedząjakżyć,aniktnieżyjetak,jakpowinien.
–Napijemysiędzisiaj.–Luwyjęładwadużekieliszki,zręcznie
zmieniająctemat.–Białeczyczerwone?
–Czerwone.–Bousadowiłasięnakanapie,podwinęłanogipod
siebie.–Mamwłączyćtelewizor?Czymożedlaodmianyposłuchamy
jakiejśmuzyki?
–Jestmiwszystkojedno–powiedziałaLuizzapałemzaczęła
rozcinaćnożemopakowaniebutelki,abydostaćsiędokorka.
Bouśmiechnęłasiępodnosem.Znałaprzyjaciółkęnatyledobrze,
żepowstrzymałasięodkomentarza,iżniepotoznajomizakupilijej
profesjonalnyotwieraczdowina,ztymmininożykiemdookrawania
końcówekprzybutelkach,żebyterazrobiłatonożemdochleba.Ale
nic.Lustosujeniekonwencjonalnemetodywewszystkim,czegosię
dotknie,ijejsposóbjestjejsposobem.Niemamocnych,abybyło
inaczej.
–Tylkoniemamnicdojedzenia–zasępiłasięLu,niosącotwartą
butelkę.–Możejakieśoliwkiistarysersięznajdą,chcesz?
Bokiwnęłagłową,odlunchuzmłodymstażystąniemiałanic
wustach.Nieliczyła,żecokolwiektutajzje.Luzazwyczajmiała
wlodówceogórkikiszoneilód,więcoliwkiiserbrzmiałycałkiem
zachęcająco.
–Nochodźjuż–przynagliłaBo,marzącopierwszymłykuwina
isłonejoliwce.–WłącztegoswojegoMozarta,tego,coostatnio,piano
man.Wyciszęsiętrochę.