Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
towięcrybki,rybunie,anawetmaleńkierybeczki.
Niestety,woczachMatyldybyływielkienasześć...gdzie
tamsześć,nasześćdziesiątmetrów!Prawdziwe
wielkoludy,awłaściwiewieloryby!Ijaktuzjeśćtakie
bestie?
Widelecuniesionyrękądziewczynkidziabnął
zrezygnacjąpierwszegopotwora.Amożeprzyszło
nagledogłowyMatyldziewktórymśztychwielorybów
cośsięchowa,takjakPinokiokryłsięwbrzuchuwielkiej
ryby?Dziewczynkaznadziejązajrzałapodchrupiącą
skórkęjednejbestii.Niestety,nic.Oczywiście
teoretycznieniemogłotambyćnicopróczzwykłejryby,
alektowie,cotaknaprawdędziałosięwkuchniwczasie
robieniaobiadu?Matyldadobrzepamięta,jakbabcia
Agusiaczęstomawiała:„Nigdynicniewiadomo”albo:
„Wszystkosięmożezdarzyć”oraz:„Wypadkichodzą
poludziach”.Akurattegoostatniegopowiedzenianie
lubiła.Nobojakto:chodząpoludziach?Tomusibyć
przerażające,gdyjakieśtamnieznanewypadkinaciebie
znienackaskacząizaczynająciędeptać.Matyldazawsze
sobiewtedywyobrażałastadorozczochranychibrudnych
dzikichstworzonekwciężkich,twardychbuciorach,które
tupiąkomuśponosieiczubkugłowy,piszcząc
zuciechy...Brrrr...Dlaczegowypadkimiałybybyćbrudne
inieuczesane,tegoMatyldaniewiedziała.Poprostutak
jewidziaławswojejwyobraźni.
Jakjużwiecie,wyobraźnięmiałapotężną.
Amożekiedymamaodwróciłasięnachwilęodpatelni,
wiatrpsotnikwpadłprzezokno,uchyliłdrzwiczkiszafki
nagórzeiprzewróciłpaczkękakao?Imożetokakao