Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
trafiłonapatelnię,amamategoniezauważyłaije
usmażyła?Awłaściwietojakbysmakowałotakie
smażonekakao?Iczywogólemożnajesmażyć?Nie,
chybanie.Aleprzecieżmamamogłaprzezprzypadek,
wchwiliroztargnienia,chwycićnierybę,tylkokawałek
cukiniiiusmażyćgowpanierce?Wtedysmakowałby
prawiejakplacuszek,aMatyldabardzolubiłaplacuszki
zcukinii.Tak,tobrzmiałocałkiemprawdopodobnie.
Matyldauchyliłaznadziejąskórkędrugiejryby.Niestety.
Nicztego.
Zostałatrzecia,ostatniabestia.Niczymsięnieróżniła
odpozostałych.
–Proszę,okażsięczymśniezwykłym–wyszeptała
dziewczynka.Alesamaniewierzyła,żebytocośmogło
zmienić.Zrezygnacjądziabnęłarybęwidelcem.
–Aaauuuaaaa–usłyszałajakiśgłosik.Byłotobardzo
rozwlekłe,zaspane„aua”,zupełniejakbyktośmówił,
ziewając.
–Przepraszam–powiedziałaMatyldaodruchowo,
poczymzaczęłaznówgrzebaćwidelcemwrybie.
–Aua–powtórzyłgłosikniecogłośniej,alenadal
spokojnie.–Przestańmniedziabać.
Matyldapodniosławidelec.Siedziałapozornie
nieporuszona,alewjejgłowiekłębiłysiętysiącemyśli.
Cotobyłzagłos?Przesłyszałosięjej?Chybanie.
Wkońcugłosodezwałsiędwukrotnie.Odpowiedzieć?Ale
przecieżniewie,ktoto,amamazawszepowtarzała,żeby
nierozmawiaćzobcymi.Zdrugiejstronyjednakbardzo
częstomówiła,żetoniegrzecznienieodpowiadać