Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Pomocy!–Śmiałamsiępodnosem,chociażpróbowałamudawać
przerażoną.Niechciałampopsućzabawy.
–Tobędzieciekawapodróż–westchnąłtenwyższy.
Wkońcujedenznichniewytrzymałicichosięzaśmiał.Drugi
założyłmiczarnyworeknagłowęisamochódruszył.
–Alejesteścieprofesjonalni–oceniłam,kiedywreszcietrochęsię
uspokoiłam.
–Wiesz,dokądjedziemy?–Tenodworkabrzmiałnanieco
zaskoczonego.
–Niemampojęcia,takstraszniesięboję!–Znówpróbowałam
udawaćprzerażoną.Niestetywmojejgłowiebrzmiałotolepiejniż
wrzeczywistości.Mężczyźniroześmialisięgłośno.Nawetkierowca,
którydotądmilczał,śmiałsiędorozpuku.
–Niewiem,laska,ococichodzi,alejużcięlubię–dodał.–
Młody,włączcośfajnego,będziesięprzyjemniejjechać–rzucił
dokierowcyiposekundzieusłyszałamznówjakieśklubowebity.
Skłamałabym,mówiąc,żeniebyłofajnie.Czułamsięfantastycznie
zaciekawionaipodekscytowanatym,comojeprzyjaciółkiwymyśliły.
Całyczaszachodziłamwgłowę,gdzieoneznalazłytakąprofesjonalną
firmę.
–Macietumożejakiśbarek?Napiłabymsięjeszcze–spytałam,
poczymwedleżyczeniadostałamdorękicośmetalowego.
Pokształcieobstawiałam,żebyłatopiersiówka.Bezoporuwypiłam
kilkałyków,apochwilidokończyłamresztę.Samaniewiem,
comiodbiło–byłamwystarczającopijana,gdywsiadałamdotego
auta,jednakadrenalinarobiłaswoje.
Jechaliśmyniedłużejniżpółgodziny.Musieliśmybyćnadal
wWarszawiealbonaprzedmieściach.Podrodzeplotłamjakieśtotalne