Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Wytakserio?Ztąlimuzyną?!–krzyknęłam,nacoMarta
klasnęładwarazyizautawyszedłkierowca.Młodymężczyzna,
któremuspodpodwiniętychrękawówkoszuliwystawałytatuaże,był
naprawdęniezłymprzystojniakiem.Dziewczynychichotałyniczym
napalonenastolatki,aonszarmanckimruchemotworzyłnamdrzwi.
Weszłyśmydziarskodowozuirozsiadłyśmysięnawygodnych,
skórzanychkanapach.
–Kochamwas,wariatki!–tylkotobyłamwstaniepowiedzieć.
–Skarbie,todopieropoczątek!–SpojrzałamnaMartę,aona
wyciągnęłazeswojejkopertówkipomiętytandetnybiaływelon
zdiablimirogaminaopasce.–Zakładaj!
Rzuciłanimwmojąstronę,ajadosłownieryczącześmiechu,
włożyłamtocudonagłowę.Kasiapstrykałamnóstwofotektelefonem.
Spojrzałamnaniewielkistolik,gdziebyłyustawionekolorowe
szklankizdrinkami–wkażdejznichtkwiłasłomkawkształcie
penisa.
–Zawszemogęnawasliczyć.–Przytuliłamjemocno.Naprawdę
jekochałam.Mimożezrobiływszystko,cozawszewyśmiewałam,
byłowtymcośmagicznego.Nietraktowałyśmytegowieczoruserio
idziękitemuklimatodpoczątkubyłwyśmienity.Kierowcaodjechał
zpiskiemoponiruszyłyśmydoklubu.
Byłamjużpodchmielona,kiedyochroniarzezuśmiechem
wpuszczalinasdoklubu.Nawetniezdążyłamzauważyć,
cotozamiejsce.Napewnoniebyłatożadnaznaszychtypowych
miejscówek.Byłotamluksusowo,elegancko,jakbytobyłklubdla
VIP-ów.Musiałysięwykosztowaćtemojeszalonedziewczyny…
Tobyłaszalonanoc.Spojrzałamnazegarek.Dochodziładruga,