Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Oknastareiodrapane.Chciałemzapukać,ale
odruchowonacisnąłemklamkę,równiezaśniedziałą
conumeriwizytówka,idrzwiustąpiłyzlekkim
metalicznymjękiem.Wszedłempowolidośrodka.
Zapachniałomokrymdrewnem,zgnilizną,dawno
smażonąrybą.
Znalazłemsięwczymśwrodzajukorytarzyka.
Poprawejstroniedostrzegłemzaryskrętych,
prowadzącychnapiętroschodów,polewejbyłydrzwi.
Uchylone.Pchnąłemjelekkoiwszedłemdosporego,
wyistaczającegosięzmroku,pomieszczenia,gdzieczuć
byłojużintensywniejsmażonąrybęicośjeszcze,jakby
kwas,zaniedbanie,starość.Wysłużoneszafki,pod
oknemstółprzykrytyceratą,nanimwnieładziegarnki,
patelnie,talerze.Kuchenka,lodówkawkącie,dwa
zlewy.Kapałozpopsutegokranu,cośdelikatnie
szumiało,skrobało,rozszczepiałosięwścianach
ipodłodze.Słyszałemcichestękanieibiadolenie
sprzętów.Jakstarych,chorychludzi.Otwartedrzwi
prowadziłydopomieszczenia,zktóregodobywałosię
tosłabe,migająceświatło,którewidziałemstamtąd,
zwioski.Zapachpapierosówiprzypalonejkawywnosił
życiewciemność.Potem,poprzezszumwichury
izacinającegowszybydeszczu,dobiegłomniejakby
mruczenie,bełkotanie,gulgot.Ioddech.Głośny,
wyraźny,ciężkioddech.
Powoliprzepłynąłemprzezkuchnięiwkroczyłem
dopomieszczeniazeświatłem.Przezprzenikliwychłód
przebijałintensywnysmród,zaduch.Zmoichust
dobywałasiępara.
Tak,ontamsiedział,widziałem.On,Johan.
Stęknęłapodłogapodmoimistopami;podniósłgłowę
ispojrzałnamnie.Kilkasekundwpatrywaliśmysię