Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Lampkaprzygasłanadłużej.Patrzyłem.Podziwiałem.
Byłytamjeszcze:starykaflowypiec,popsuty
telewizor,zeschniętapalmawdonicy,anaśrodku
pokoju,pełniącyfunkcjęgłównegomebla,dużystół
zpokrytympatynąsiedmioramiennymświecznikiem,
otoczonypotworniezniszczonymi,postrzępionymi,
dziurawymiipowykrzywianymikanapami.Dwiema
kanapamidużymi,każdazdzielonymimiejscami
napięćosób,ijednąmałą,natrzyosoby.Ustawionymi
jakbynakogośczekały.
Naścianiewisiałsporychrozmiarówobrazwjasnych,
prostych,drewnianychramach.Namalowanywszarej
kolorystyce,zbladoniebieskimiibiałymiplamami.
Przedstawiałsiedemrozmazanychpostaci
zpodługowatymi,niewyraźnymitwarzami-maskami,
zastygłymiwniemymprzerażeniuczyzdumieniu.
Wszystkoprzypominałotrochękiepskąwariację
natematMunchowskiego„Krzyku”.Podobrazemstało
wielkieczarnepudło.Zegar.Drewnianaobudowa
pozbawionajużprawielakieru,porysowana,poobijana,
odcinałasięswojączerniąodszarościibielipokoju.
Zardzewiałewskazówkiporuszałysięzgłośnym,
przenikliwymstukotem.Tak,poruszałysięwobie
strony,niemyliłemsię.Zarównoduża,jakimała
wskazówkanieustannieporuszałysiętowprzód,
towtył.Mechanizmbyłnajwyraźniejuszkodzony.
Zegarchodziłwewszystkiestrony;czaspędził,
wracał,zatrzymywałsięnachwilę,byznowuruszyć
szybciejlubwolniej.Tenzegarposiadałswójwłasny
czas;byłsamotny.
Nastoliku,przyktórymsiedziałstarzec,próczlampy
znajdowałasięgórastarychgazetipapierów,stała
wielkakamiennapopielniczka,walałysięporozrywane