Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
6
GraliRobinsiedzieliprzedogniskiem.Zimaprzechodziławwiosnę,
alewBieszczadachniewieletozmieniało.Wnocybyłmróz,awdzień
największyupałtokilkastopnipowyżejzera.Grubepołacieśniegu
topniałyniechętnie.
Ognisko,opróczwciągającegowidowiskapłomieni,dawałoteż
przyjemneciepło.Fiodorpowolnymi,płynnymiruchami,jakby
uprawiałjakieśtai-chi,kręciłdłońmi,ustawiającjedoogniska
różnymistronami.Rozgrzewałje.ZzaplecówdobiegłGraleckiego
znajomygłos.Nieodwróciłsię.Robintakżeniezareagował
zapatrzonywogień.Takjakbyniczegonieusłyszeli.
–Niełatwocięznaleźć.
Odgłossilnikasamochodujużwcześniejuprzedził,żebędąmieli
gościa,aleGralmiałtogdzieś.
–Możeniechcę,żebymnieszukano–odpowiedziałkwaśno.
–Niemasznawettelefonu?
–Aleszefmnieznalazł,więcażtakdobrzeniezniknąłem.
PawełWarski,obecnieszefgłównypolicji,przysiadłsię
nadrewnianąławę,polewejstronieGrala.Rozmasowałdłonie
iwyciągnąłjedoogniska.Przezchwilępatrzyłwpłomieniejak
pozostaliinicniemówił.
–Wiesz,cosiędzieje?
–Wiosnaidzie.
–Awkraju?Naświecie?
–Gadaszefjakmojasprzedawczyni.Dlaniejchcębyćmiły,ale
panupowiemwprost.Mamtowdupie.
–Naprawdętuwytrzymujesz?Nieciągnieciędodziałania?Znam
cięlepiej,niżcisięwydaje,niejesteśtypemmnicha.
–Widocznienieznamnieszefażtakdobrze–Fiodorskrzywiłsię.
Aleniemiałzamiaruprzyznać,żezostałtrafionywczułypunkt.Nie
miałzamiaruprzyznawaćsięteż,żeznalazłcoś,codawało
muzastrzykadrenalinyipoczuciemisji.
–Twojasprzedawczynimówiłaciotym?–powiedziałpochwili
Warski.PokazałFiodorowipierwsząstronęgazety,którąprzyniósł.
Niespojrzał.Odpowiedział,patrzącwognisko.
–Wpoprzednimżyciumiałemtakąskarbonęwkształciedupy,
codzienniewrzucałemdoniejkasęzaniekupionegazety,araz
wmiesiącuzaabonamentradiowo-telewizyjny.Naprawdęmamto,
kurwa,wdupie.
KomendantPawełWarskinierezygnował.Wciążtrzymałgazetę,