Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Naprawdęmnietonieobchodzi–wychrypiałprzezściśnięte
gardło.–Idziwięsięszczerze,żeludziejeszczeichwszystkichnie
pozjadali.Pieprzonychpolityków.Apóźniejwyrzygalialbowysrali.
PawełWarskiwestchnąłciężko.
–Ajachciałbymwiedzieć,ktozatymstoi.
–Jestpankomendantempolicji,szefie.Mapannajlepszychludzi
dodyspozycji.
–Może.Aleniewiemkomuufać.Narazieśledztwodryfuje
wstronęumorzenia.Nibyzbrakudowodów.Alejawiem,żektośchce
wyciszyćcałątęaferę.
–Mnieniemożnaufać–wyszeptałGralecki.
–Wiemswoje.
–PowietoszefAmeliiiKonradowi–cedziłprzezzaciśniętezęby.
–Iwszystkimtrupom,którezostawiłemzasobą.
–Terazjacipowiem–wgłosiestarszegopolicjantapojawiłasię
złość.–Niepierdoljakużalającasięnadsobąpensjonariuszka.
Potrzebujęcię.
–Nie.
–Przemyślto.
–Jużtoprzemyślałem.
DawnyszefFiodorapodniósłsięzławy.Zanimzniknąłwmroku,
gdzieniesięgałblaskogniska,położyłobokGraladokumenty,które
przywiózł.Pochwilizawarczałsilniksamochoduisłychaćgobyło
przezchwilę,zanimucichłwoddali.
Fiodorzerknąłnapapiery,któreWarskizostawił.Niewahałsię.
Wziąłjeiwrzuciłdoogniska.SpoglądającynaopiekunaRobin
szczeknął.Popatrzylisobiewoczy.Gralwzruszyłramionamiiwrócił
spojrzeniemdotańczącychpłomieni.