Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
WojciechT.PyszkowskiMilemorskie
patrzącnatwarzeinnychludzi,mijaćidąceulicąkobiety,oglądać
wystawyatakżekupićcośwsklepie.
Port–odpoczynek,nowewrażenia,aletakżedalszyciągpracy.
Jeślisięjestoficerem,trzebanadzorowaćrozładunekizaładunek
statku.Jeślisięjestnprostym”marynarzem,trzebawstawaćrano
iażdopopołudniasterczećnapokładziewroboczymubraniu.
Stukaćostrąskrobaczkąiodrywaćcienkiekawałkirdzy.Słońce
prażywkarkiogrzewapiasekniedalekiejplaży.Dokładniewidać
spacerującychponiejludzi.Mocząnogiwwodzie,albostoją,
pochyleninadstosamimuszli.Anapokładziejednostajnyszum
transmisyjnychpasów.Wlokąstosysolipotasowejirozsiewają
wpowietrzuszczypiącypył.
Irytującyparadoks–ciepło,morzeizachęcającaplaża.Obok,
stukającyskrobaczkąmarynarz,ztwarząledwonaznaczoną
słońcem.Wywołapóźniejwśródznajomychwielekomentarzy.
Będąprzypowitaniumówić:nGdziebyłeś?...Aletammusibyć
terazciepło…Nieto,counas…Jabymsięcałyczasopalał…”
***
Idącezewschoduchmuryzakrywająnaderwanyksiężyc.
Okrągłyzegarwydzwaniagodzinędrugą.
Zdejmujękurtkęistajęprzysterze.
Bardzotrudnojestodegnaćnatrętnysen.Przyklejasięciężko
dopowiekiciągniezarzęsywdół.Przyćmioneświatełkozkom-
pasupotęgujenastrójrozleniwienia.
Kołyszęsięwrazzprzechyłamistatku.Wkabiniezostaławy-
godnakojazotwartąksiążkąnakocu.Znowuczytałemdoostatniej
28
e-bookowo