Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
polegającanaścisłymkontakciezpacjentem.Żadnych
klinicznychdystansów.Przyjaźń.Natymmuwłaśnie
zależałożebyspędzałaznimjaknajwięcejczasu.
Narazienieszłonajlepiej,aleautomogłoprzechylić
szalę.Przydasięjejsamochód.Ztymrzeczywiścienie
byłożadnegoproblemu.Onsamwobecnejsytuacjijuż
goniepotrzebował.
PaniJulianno,mampomysł.Chodźmynaparking.
Wtedyzadecydujesz…Tojest,przepraszam,wtedypani
zadecyduje.
Zamrugałaniepewnierzęsami,którechyba
przyciemniałajakimśkosmetycznymmazidłem,bonie
przypominaływsłońcupłynnegomiodutakjakwłosy.
Zauważył,żepodwpływemrozmowyalbopanującego
wkawiarniskwaruzaróżowiłysięjejpoliczki.Ładna.
Iwzbudzałazaufanie.
Proszęmituniepaniować.Julkajestem.Wyciągnęła
energicznierękęidopierowtedyodetchnął.
Cośzaczynałosięwtymimpasieprzełamywać.
Dobranasza.
Piotr.Taksięucieszył,żechciałkształtnąkobiecą
rękęucałować,alepanipsychologofuknęłagojak
rozeźlonakotka.
Nieznoszęcmokania.Cmoknijcośinnego,jeśli
musisz,Piotrusiu.Niewiem,stolik,lampę…Alemnie
oszczędź,jacięproszę.
Zabawnaosóbka.
Oczywiście,zapamiętam.Żadnegocmokania.
Julianno,zapraszam.Wstał,ukłoniłsięzgalanterią
iwskazałwyjście.Zaparkowałemnasąsiedniejulicy.
Nareszcie.Siedziałtujaknaszpilkach.ToJulkawybrała
Bliklego,niewypadałokręcićnosem.Itojakwybrała.
Aleja!SamoserceCzęstochowy.Wręczgłównaarteria
tętniącaciekawskim,natrętnymtłumem.Naszczęście
dzisiajziałotupustką,pewniezewzględunapogodęjuż