Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bezbarwnąpomadką.Wysuszyłamwłosyiprzejechałam
ponichpalcami,żebydobrzesięułożyły.Zawszebyły
prostejakstruna,nigdynieużywałamprostownicy.Anka
miichzazdrościła.Swojemusiałakatowaćprostownicą
kilkarazydziennie,aitakniewyglądałytakdobrzejak
moje.Nocóż,niemożnamiećwszystkiego.Naturadała
AncebiustwrozmiarzeD,amnieprostewłosy
równowagazostałazachowana.
Otworzyłamszafęiprzezchwilęlustrowałamjej
zawartość.
Niemamsięwcoubrać!powiedziałamdosiebie.
Byłamtakasamajakresztakobiet.Niepowinnamsię
oszukiwać,żewyróżniamsięztłumu.
Poszukałamwzrokiemskórzanychspodni,apotem
wyciągnęłamczarnytop.Niedokońcabyłamzadowolona
zeswojegowyglądu.Uznałam,żemójdzisiejszystrój
będzieodzwierciedleniemjesiennejaurypanującej
zaoknemszarej,chłodnejiponurej.Niewiem,kto
wymyśliłokreślenie„złotapolskajesień”,alemiał
ogromnepoczuciehumoru.Mniejesieńkojarzyłasię
jedyniezbezustanniekapiącymzniebadeszczemimgłą,
któraniestetywostatnichdniachjużnadobrerozgościła
sięnaulicach.Dlategobliższemibyłostwierdzenie,
żejesieńjestnajbardziejdepresyjnąporąroku.
Zrozmyślańwyrwałmniedźwięktelefonu.
Jużjadę,będęzasześćminutpowiedziała
ucieszonaAnka.
Dobrze,zarazwychodzę.
Zarzuciłamnasiebieczarnyżakietipłaszcz