Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
telefonioceniłaprzejazdnatrzygwiazdki.
–Widać,żeniemaszprawajazdy–skwitowałam.
–Mógłdostaćsporymandat.
–Nieprzesadzaj,wyjściezsamochoduzajęłonam
mniejniżminutę.
Przemilczałamtesłowa.Wiedziałam,żejeślicoś
odpowiem,toprzezcałądrogębędziemynatentemat
dyskutowały.
ŻebydojśćdoPrime’a,musiałyśmyprzejśćprzezcałą
Mariacką.Rozglądałamsięnaboki,chociażtęokolicę
znałamdoskonale.Byłamzdziwiona,żeludziomchcesię
wychodzićwtakąpogodę.Odtejmyśliodrazuprzeszył
mniedreszczimocniejopatuliłamsiępłaszczem.
SpojrzałamnaAnkęijejodsłoniętydekolt.Miałam
wrażenie,żepiersisłużąjejzanawigację.
Wkońcudotarłyśmydocelu.Klubjeszczeświecił
pustkami.Zajętabyłajednaloża,zktórejcochwila
dobiegałydamskieimęskieśmiechy.Mnietam
dośmiechuniebyło.Gdybympotrafiła,zapstryknięciem
palcaprzeniosłabymsięnamojąwygodnąkanapę.
–Drinka?–Ankawyrwałamniezzadumy.
–Nie,dzięki,poproszęwodęzcytryną.
–Stresujęsię.
–Czym?Randkiznieznajomymitodlaciebiechleb
powszedni.Mogłabyśudzielaćporadwtymtemacie.Już
tosobiewyobrażam.Tyjako
coach
ipełnasala
sfrustrowanychkobiet.
Ankazignorowałamójprzytyk.
–Stresujęsiętym,żetobędziepierwszaiostatnia