Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iruszyłamdodrzwi.
„Miejmytojużzasobą”–powiedziałamdosiebie
wmyślach,pełnanadziei,żezarazzpowrotemznajdęsię
wdomu.
–Cześć,królewno–przywitałamnieradośnieAnka.
–Cześć.–Zatrzymałamwzroknatychczęściachjej
garderoby,któreudałomisiędostrzecprzezotwarte
drzwitaksówki.–Czytynieprzesadziłaśzubiorem?
–Wychodzęnaimprezę,aniedokościoła!Helooo!
–Idziesznapierwsząrandkę,amasznasobietak
małomateriału,żefacetniemusisięstarać,żeby
wyobrazićsobieciebienago.
–Nierozumiem,ococichodzi.
–Jakośmnietoniedziwi–burknęłampodnosem,
chociażbyłampewna,żeAnkadoskonalemnie
zrozumiała.
Trochębyłomijejszkoda.Miałamwrażenie,
żewkwestiachdamsko-męskichjejsamoocenasięga
jądraZiemi,aonasamauważa,żejedyne,comoże
zaproponowaćfacetowi,todobryseks.Atobyła
nieprawda.Miaładoskonałepoczuciehumoru,była
niezależnaiodzawszewiedziała,czegochce.
Wprzeciwieństwiedomnie.
–Proszęnastuwysadzić.–Ankawskazałanachodnik
tużprzedprzejściemdlapieszych.
Kierowcagłośnowestchnął,najwyraźniejdając
dozrozumienia,żezatrzymujesięwniedozwolonym
miejscu.
–Zatosapanieniedostanienapiwku.–Ankawzięła