Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przyjaciółkaAnka.
–Ajutrosobota,pojutrzeniedziela…–powiedziałam
takimtonem,jakbymchciałanauczyćjądnitygodnia.
–Alewpiątkisąnajlepszeimprezy!–krzyknęła.
Czułam,cosięzarazwydarzy.
–Nie,Anka.Dzisiajnieidęnaimprezę
–oświadczyłamstanowczo.
Zaoknemjesieńrozgościłasięnadobre,
cooznaczało,żeniemiałamnajmniejszejchęci
dowychodzeniadokądkolwiek.Tymbardziej
dokatowickichklubów,gdzieoparyalkoholupowodują,
żenawettrzeźwystajesiępijany.
–Ala,proszęcię.Miałamciężkitydzieńwpracy,
muszęodreagować–prosiła.
–ImusisziśćakuratnaMariacką,ibawićsiętak
dobrze,żejutrocałydzieńbędzieszmiwysyłać
pożegnalnewiadomości?
–Cotakiego?
–Nakacuzawszeżegnaszsięzżyciem.
–ApotemodradzamsięjakFenikszpopiołów.
Słuchaj,jawiem,żejesieniązamieniaszsię
wniedźwiedzia,wchodziszdoswojejgawryiopuszczasz
jądopierowtedy,kiedyconajmniejprzeztrzydnijest
piętnaściestopninaplusie,aletowyjątkowasytuacja.
–Jaka?–Zaczęłamsięirytować.
–UmówiłamsięprzezTinderaztakimjednym
kolesiem.Chciałabym,żebyśbyławpobliżu,gdyby
okazałosię,żetenprzystojniakzezdjęciajesttak