Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dozarobku.Umiałsięzakręcićtam,gdziebyłotrzeba.„Riby,riiiby,
fisz!”albo:„Śledzikświeżusipodwódeczkędlapaniusi!”–darłsięjak
opętany.BabkaAdelamarzyławduchu,abyjejwnukchoćtrochę
wtymMundkaprzypominał,podłapałtenjegospryt,zaraziłsiętym
drygiem.AlewidaćWiktornieposiadałażtakwydatnegonosa.
Mundekzkoleimarzyłozgodnejżonie,którabędziemugotowała
to,colubi,irodziładzieci:Samuela,DawidkaiSzymonaorazzedwie
córki:małąMalkęiRachelkę.
–Nadiabłacityledzieci?
–Będzieszstarszy,tosiędowiesz–zbywałWiktoraześmiechem.
–Tyniechcesz?
–Jajużsiętyleichnaoglądałem,żemiwystarczy.
–Ej.–Mundeksplunąłprzezzęby.–Ajaktakababarodzi,tojej
tamdużowidać?
–Noajakmyślisz,geniuszu,przecieżinnejdroginiema.Nadal
wierzyszwbociany?
Mundekpodrapałsiępobrodzie.
–Noacotytamrobisz?
–Cotrzeba.Podajęinstrumenty,botrzebaczymśrozewrzećszyjkę
albowyciągaćdzieciakakleszczami.Zdarzasię,żetnękroczealbo
jezszywam,jakjednazdrugąumęcząbabkę.
Mundekpatrzyłnaniego,jakbymuopowiadał,żecodziennie
przenikaściany.Wzdrygnąłsię.
–Nu,ajaktysięniebrzydzisz?Tampewniekupakrwijest.
Wiktorwestchnąłipokręciłgłową.
–Iwidzisz,idlategoŻydkówdoporodówniewołają,
bowytowszystkomusiciemiećbezkrwiikoszerne,jakbyczłowiek
zjawiałsięnaświeciewurodzinowympudełku.Aja,zanimzacząłem
sięnadtymzastanawiać,jużbyłemprzyzwyczajony.
To,czegoMundeknieodkładałdokakaoSucharda,zabierała
nahandełeZeldaMajeranc.MatkaMundkaprowadziłakram
ześledziamiipiklingaminaKrakidałach8,agdyakuratchodziła
wciążyalbobyławpołogu,przyrybachstałMundekalboktóraś
zsióstr.BabkaAdelapowtarzała,żejakbyzadziecipłacilizłotem,
toMajerancemoglibysobienimścianyobkładać.Alezłotemzadzieci
niktniepłacił,więcuMajerancówwmieszkaniuścianybyłygołe,
awśrodkuzwyklepachniałozwarzonymmlekiem.
8Krakidały–pchlitargfunkcjonującyprzedwojnąweLwowie.
RazpodczasszabrówtrafiłsięWiktorowiprawdziwyrarytas.