Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Odrazupoczułemsięlepiej.Wszedłemostrożnienatori
odpiątegokilometrazacząłemprzyśpieszać.
Oczywiściemowyniebyłoorozwinięciupełnego
tempa.DoStodwudziestkibyłazaledwiegodzinalotui
ścisłeograniczanieszybkości.Gdybymjąprzekroczył,już
pokilkuminutachmiałbympatrolRuchunakarku,dużo
różnychprzykrości,amożenawetobniżeniestopnia
pilotażu.Żebywięcmnienieponiosło,przestawiłem
rakietęnapilotaautomatycznegoizacząłemwdziewaćna
siebieskafanderkosmiczny,jakożenasztucznych
księżycachwolnolądowaćtylkowskafandrach.
Wlazłemwswójkosmicznygarniturek—odrobinę
jużprzyciasnypodpachami—iznówspróbowałem
połączyćsięzktórymśzwycieczkowychkosmobusów.I
znównicztegoniewyszło.
Niebyłomilekkonaduszy.Bojeślinawetdogonię
swojąklasęnaStodwudziestceijeślinawetopiekun
będziewnajlepszymhumorze—to,takczytak,usłyszęco
nieconatematcałkowicienieusprawiedliwionego
spóźnienia.
Należałosięprzygotowaćnakrótkie,aledotkliwe
kazanko,którego(taksobieobiecałem)wysłuchamw
najpokorniejszymmilczeniu.
Obmyśliłemtakżekilkasłówprzeprosin,które
powinnydobrzeoddziałać—iniecojużuspokojony
patrzyłemprzedsiebie,przezprzedniekranrakiety.
WszedłemwcieńZiemi,przedemnąmigotałwszechświat
imżyłydelikatnełunysztucznychksiężyców.Jakzawsze
wobectakiegowidokuprzeżyłemchwilęzmieszanegoze
strachemzachwytu.Odetchnąłemgłębokoiszczęśliwie.
MinąłempołowędrogidoStodwudziestkiizacząłem
wierzyć,żecałatahistoriazmoimspóźnieniemdasię
jakośzałataćiwygładzić,żewkrótcebędęjużrazemzcałą
klasąnaswoimmiejscuiwewłaściwejsytuacji.
20