Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Zwariowałaś?Komaryzeżrąnasżywcem.
Julietniepodzielałamojegozachwytunaturą.Jednak
najwyraźniejpodzielałamojąfascynacjępapierosami
ichłopakami,skoromiaładobryrokprzewaginademną
wobutychkwestiach.
–Muszęusiąść.Tencholernybólszyimniezabije
–powiedziałam,krzywiącsięprzyzmianiepozycji.
–Nadalunikaszswojejszafki?–spytałaJulietswym
wrodzonymagresywnymtonem.
–Byćmoże–odpowiedziałam,próbującrozmasować
sobiedwiedużewyrwynaramionach.Naprawdębyły
tamrowki,powstałewskuteknoszenianaplecachprzez
dwatygodniewszystkichpodręczników,jakiemiałam.
–Alezciebiepanikara!Szkieletorprzecieżcięniezje.
Miejprzynajmniejjajaipójdźdotejcholernejszafki,
zanimnabawiszsięskrzywieniakręgosłupa.
–OBoże!OnnaprawdęwyglądajakSzkieletor!
–wykrzyknęłam.–Maokropneoczy,Jules.Niemogętam
wrócić.Poprostuniemogę.Wiesz,onzamknąłmoją
szafkę,gdywkładałamtamswojerzeczy.Ktotakrobi?
Apotemmniedotknął!Izmasakrowałnieznajomego
chłopakazupełniezanic!Knightowiodbija,Juliet.
Onpoprostuzamordujekogośktóregośdnia,ajanie
zamierzambyćtymkimś.
Julietskapitulowała.
–Niemówię,żeonniejeststraszny.Sposób,wjaki
usiadłsamotnienakońcustołupodczaslunchuigapiłsię
naciebie...Noserio.Mógłbybyćrzeczywiście
prawdziwymkanibalem.Mówięcitylko,żemusisz
używaćswojejszafki.Przecieżtwójplecakważywięcej
odciebie.
–Aniemogłabymkorzystaćztwojej?–spytałam,
trzepocącrzęsami.