Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tablicywidniałysłowa:„Dzieńwlaboratorium”.Szlag.
Zapomniałam,żewewtorkibyłyzajęciawpracowni.
Oznaczałoto,żebędępotrzebowałainnegopodręcznika,
atylkotejksiążkiniespa​ko​wa​łamdople​caka.
Odwróciłamsięizaczęłamprzeciskaćzpowrotem
przeznapierającąmasęwkierunkuswojejszafki.
ZobaczyłamniedalekokorytarzCiszykowałamsię,
bytamwskoczyć.Wydostaniesięzktóregośzgłównych
szkolnychkorytarzywgodzinachszczytuprzypominało
wydobyciesięznurtudzikiejrzekiwparkuwodnymtyle
tylko,żemusiałamtozrobićpodprąd,obarczona
dwudziestomapięciomakilogramamiksiążek
naple​cach.
Zanimzdołałamdotrzećgdzietrzeba,rozległsię
spóźnionydzwonek,pchającysięnamnieuczniowie
rozpierzchlisię,ajazostałamsama,ledwietrzymającsię
nano​gach.
Azatemspóźniłamsięnazajęcia.Nocóż.Lance
Hightowerpowiedział,żemamzajebistąfryzurę,aja
zamierzałambyćmatkąwszystkichjegodzieci.Nicnie
mo​głopo​psućmo​jegofan​ta​stycz​negona​stroju.
SkierowałamsiędokorytarzaCstarającsięwymyślić
imiędlamaleństwazrudawoblondwłoskamiipiwnymi
oczkami,któremuurodzę(amożetobędzieczarnulka
zzielonymioczkami?)inatychmiastwpadłamnacoś
twar​dego.Wtedytocośtwardegoschwyciłomnie
zaramionaiprzycisnęłodonajbliższejściany.
Naszczęściemiałamtakwielkiplecak,żetylkoonstykał
sięzmuremzpustakówzamoimiplecami,alemoje
mię​śniebyłyjakści​śnięteprzezwiel​kieima​dło.
Cojest,docho​lery?
Usłyszałamjegogłos,zanimośmieliłamsięotworzyć
oczy.Głę​boki.Czy​sty.Bezak​centu.
Och,nie,nie.Nie.