Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zaskoczeniem.
–Proponujęcinasząfirmę.–Ojciecznowuwyjeżdżaztąrobotą.
Najchętniejzatrudniłbytamcałąnasząrodzinę,wszystkichznajomych
ijeszczeLolęjakosekretarkę.Toco,żesiędotegonienadaje?
Najważniejsze,żebywszystkichmiećpodkontrolą.
–Dzięki,Piotr,alejakośsobieporadzę–odpowiadaMarcel,ciągle
szorstko.
–Nierozumiem,dlaczegoodmawiasz.–Sebastian,którysiedzi
obokmnie,wydajesięzdenerwowany.–Niktniekażecispędzaćtam
całegożycia.Napoczątektocipomoże.
–Damsobieradę.–Marcelpowtarzatonempodobnymdotonu
swojegoojca.Widzę,jakmocnozaciskapalcenawidelcu.
–Jajednakuważam,żepowinieneśzacząćnaprawiaćto,
cospieprzyłeś.Wykorzystajfakt,żerodzinachcecipomóc.
–Sebastian!–upominagoDagmara.–Miałeśbyćspokojny.
–Jestemspokojny.Myślałem,żemójsynwydoroślał,alewidzę,
żetociąglegówniarz…
Marcelgwałtowniewstajeodstołu,ażdzwoniątalerze.Pochwili
jegoplecyznikajązaprogiem.Ażzawieszamsięzezdziwienia.Mama
ztatąjakośdziwniewolnoprzeżuwająobiad.PatrzęnaMata.Onteż
jestzaskoczonyinawetprzerwałjedzenie.Ocochodzi?
Siedzimytakdrętwokilkaminut.Niemogęwytrzymać.Pod
pretekstemwyjściadołazienkiopuszczamkuchnię.Postanawiam
goodnaleźć.
Niemuszędługoszukać,stoinatarasie.Dłoniezaciska
nabalustradzie,rozpiętabluzapowiewamunaboki,awłosyszaleją
wpodmuchachwiatru.
Podchodzęcichoijakośtakspontaniczniekładęmurękę
naramieniu,wyczuwającnapiętemięśnie.Drgalekko,alenieodwraca
się.