Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mdli.Tatamówimucośspokojnie,atamtensięgorączkujeiskacze
wokółniegojakjakaśwściekławiewiórka.Dopytuje,odpowiadasam
sobieiwkońcuuśmiechasiędomnie.Tenjedenuśmiechwystarczy,
żebymójojcieczakończyłrozmowę,wziąłmniepodrękęiodciągnął
nabok.Widzę,żechybaźlesięczuje,więcpytamgooto.Zbywa
mniejakimśpojedynczymsłowem,któregonierozumiem.
Prowadzimniepoddrzwijakiegośpokojuiwchodzidoniegobez
pukania.Rzucamokiemnajasnewnętrze.Zauważamdwaszare,
niewielkieurządzeniastojącepodścianą,jasnobrązoweszafy
zprzesuwanymidrzwiami–poddrugąidwastanowiskakomputerowe.
Jednoustawionebokiemdowyjścia,adrugietyłem,podkątem
prostymzłączoneztympierwszym.Przytymdrugimsiedzijakiś
mężczyzna.
–Usiądźsobietutaj.–Tataprowadzimniedowolnego
stanowiska.
Widzę,żepracownikdopieroterazpodniósłnanaswzrok.Jest
dosyćmłody,alenapewnosporostarszyodemnie.Maczarnewłosy,
zjednejstronywygolonenakrótko,zdrugiejtrochędłuższe
iwdodatkustojącenadczołem.Odsłaniarządbiałychzębów
wuśmiechu.Czyniemogętrafiaćnarudychalboblondynów,albo
ciemnychblondynów?Przecieżtengośćjestdokładniewmoimtypie.
Coztego,żedużostarszy?Dlaczegootaczająmniesamesłodziaki?
–Wiktor,pokażjejobsługęksero.Jamamtrochępracy.–Tata
przeczesujedłoniąwłosy.Widzimojązaskoczonątwarz.–Będziesz
kserowaćdokumenty.
–Nieno,naprawdę?–pytam,niedowierzając.–Tatusiu,toszczyt
moichmarzeń.
–Niemarudź,narazieniemamczasuwymyślaćciinnychzajęć.
TutajprzynajmniejWiktorsiętobądobrzezaopiekuje,prawda?
–Uśmiechasięniego.
–Jasne–słyszęzaswoimiplecami.