Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Raczejwypadłzimpetemzzawinklabudynku–wtrąciłam.
–Mniejszaoto!Toznak!Onjestkimś,kogonamtrzeba.Mógłby
nampomóc.Gdybyśmypozyskałytakiegosojusznika…
–Sugerujesz,żemamsięznimumówić,amożenawetwskoczyć
mudołóżka,bopotrzebujemykasy?!–wykrzyknęłamwzburzona.
–Zawszemożnapołączyćprzyjemnezpożytecznym.–Wzruszyła
ramionami.
–Abbie!–zganiłamją.–Niejesteśmojąsutenerką,tylko
wspólniczką.Uratujemytękawiarnię.Alesame.Bezudziałuobcych.
Ajuższczególniebezudziałunabrzmiałychtestosteronem
iegocentryzmemdupkówzeszklanychbiurowców.
–Nabrzmiałetestosteronemdupkizbiurowcówmająteż
nabrzmiałesałatąportfele.Niezapominajotym,Claire.
Westchnęłamciężko,poczympodniosłamsięzfotela.Musiałam
złapaćsięstojącejobokkomody,bynieupaść,bopiekącybólprzeszył
mojązwichniętąnogę.
–Poradzimysobie,Abbie–oznajmiłamjużspokojniej.–Same.
Jakzawsze.Obiecujęcito.Aterazchybafaktyczniezaliczęwizytę
udoktoraMoralesa,boprzecieżmuszębyćnachodzie.
–Jatamniemiałabymnicprzeciwkoudziałowitakiego
przystojniakawnaszymplanieratowaniakawiarni–stwierdziła
przyjaciółka,kręcącgłową,ipodeszładomnie,bymnieobjąćipomóc
miprzejśćdystansdzielącymnieoddrzwi.
–Jestdobrze,jakjest.Poconamtumężczyźni?
–Napewnobyłobynamłatwiej.GdybyłJoeliFreddie…
–Aleichniema!–przerwałamjejstanowczo.–Odeszli.Inie
wrócą.Iniktichniezastąpi.
Abbiezagryzławargi.Wiedziałam,żemiałamijeszczewiele
dopowiedzenia,aleniechciałamtegosłuchać.Ichoćodpewnego
czasutegonierobiłam,wtymmomenciemiałamochotęsięrozpłakać.