Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MaddoxpuściłmimouszuprośbęTorina.Udając,
żeniesłyszy,niemusiałodmawiaćicierpiećpotem
wyrzutówsumienia.
Torinwestchnął.
Każdaminutanaszegożyciajestkarą.
Maddoxuśmiechnąłsięcierpko.Karzciemnie,
karzcie,dranie,dlawaszejuciechy,pomyślał.Może
wreszcieskończysięmojamęka.
Wątpił,bybogowierobilisobiewielezjegowezwań.
Kiedyrzucilijużnaniegoprzekleństwośmierci,
przestałichobchodzić,niedocierałydonichbłagania
oprzebaczenieiodpuszczeniewiny.Nadarmoskładał
obietnice,nadarmosięznimiukładał.
Niczymjużnieryzykował,boczymogligobardziej
ukarać?
Byłocośgorszegoodwiecznegoumierania?
Pozbawionywszystkiego,codobre,couczciwe,znosił
stałąobecnośćFuriiwswoimciele,wduszy.
Zerwałsięnarównenogi,wrzuciłręcznikibutelkę
powodziedokosza,poczympodszedłdookna
wpółokrągłejwnęcenakońcusali,założyłdłonie
nakark,wyjrzałwnoc.
Widziałraj.
Widziałpiekło.
Widziałwolnośćiwięzienie,wszystkoinic.
Widział...swójdom.
Zposadowionejnaszczyciewzgórzatwierdzy
roztaczałsięwidoknacałeniemalmiastojarzącesię
różnokolorowymiświatłami,naDunaj,wktórym
przeglądałosięaksamitneniebo,napokrytebiałymi
czapamidrzewaupodnóżagmaszyska.Wpowietrzu