Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
Mroźnelutowesłońceszykowałosiędozachoduzawierzchołkami
sosenrosnącychszeregiemtużzatoramikolejowymi.Odstronymiasta
jechałwózzzapasamidodworcowejherbaciarni.Nakoźleoprócz
staregowoźnicysiedziałabladaiwymizerowanakobietawciemnym
futerkuzzajęczychskórek.Albertowabyłarada,żewidzi.
Ico,panienko?Jużzedwiegodzinypanienkiwyglądam
zaczepiłakobietębezżenady,gdytazeskoczyłazwozuprzedbialską
stacją.
Białymurowanydworekzgankiemzdawałsięzlewaćześnieżnym
krajobrazem.Nałukowatychoknachmrózwymalowałfantazyjne
obrazy.
Cóż,Albertowowestchnęłaciężkoprzybyławcarskich
urzędachnicprostoiszybkosięniezałatwi,alecierpliwieodczekałam
naswojąkolejiwiemwszystko.Zostajęinawetstaćmniebędziedalej
wasnajmowaćoznajmiła.
Albertowanieokazałaentuzjazmu,alewgłębiduszyradabyła
nałatwozarobionerubelki.Tymczasemkobietawzajęczymfutrze
pożegnałasięznią:
Jutroporozmawiamy.Takzziębłam,żeczymprędzejchcęschronić
sięwciepłymdomu.Inieczekającodpowiedzi,CecyliaTurawska
podreptałazaśnieżonąścieżkąprzezpodjazdnabrukowanąulicę
Stacyjną.
Okolicedworcausianebyłydrewnianymidomkami
zobowiązkowymgankiem.Okalałyjedrzewaowocowe.Ogrody,zimą
sprawiającewrażeniewymarłych,jużniedługomiaływypełnićsię
kolejarskimirodzinamiirosyjskimioficjelaminiższegoszczebla.
Murowanydomwtejokolicypostawiłtylkozawiadowcastacji,
awjegośladyposzedłibudowałsięsamnaczelnikpowiatu,Iwan
Aleszka.Aleitaknajpiękniejszymzdomówbyłmodrzewiowydworek
generałowejBolinowskiejwpobliskimdębowymlasku.
Różowinapoliczkachchłopcyzsąsiedztwazabawialisięnaśniegu
inieomieszkalipogrzecznympowitaniuposłaćkilkuśnieżnychkul
wstronęplecówCecylii.Kobietaszybkoskręciła,otworzyłafurtkę
iskryłasięwmałymsosnowymdomku.Rozpalonyrankiempiec
jeszczesięniewychłodziłistarczyłodołożyćtylkokilkapolan
brzeziny,byrozbuchałsięmiłympłomieniem.
Teraznaprawdęmamswójwłasnydomwyszeptaławschludnym