Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Wymyślimycijakieśmarzenie,któresprawi,
żebędzieszmiałcel.–Odwróciłamsię,bymócnaniego
patrzeć.–Toniemusibyćnicwielkiego.Może
napoczątek…
–Chciałbym,żebyjużniebolało–powiedziałcicho
Matt,nieodwracającdomniegłowy,ajegosłowaodbiły
sięechemiwybrzmiałybólem,któryrozbiłsię
ociemnozielonątaflęwodyiugodziłmniewserce.
–Jużniebędziebolało,obiecuję.–Schowałam
wdłoniachjegodłoń,aonspuściłgłowę,pokonany.
–Przysięgam,żejużnigdyniebędziebolało…
Tegodniasiedzieliśmywnaszymmiejscunadrzeką
dochwili,ażsłońcezniknęłozahoryzontem.Agdyzmrok
zacząłzakradaćsiękunamcorazśmielej,wskoczyliśmy
nałódkęiwróciliśmydodomów.
Długoniemogłamzasnąć,myślącotym,jakikształt
mogłobyprzybraćmarzenieMatta.Wiedziałam,
żemusiałobyćdokładnietakie,jakibyłMatt.Wyjątkowe.
Ichociażnicmiwtamtejchwilinieprzychodziło
dogłowy,wierzyłam,żewodpowiednimmomencie
zrodzisięwniejcoświelkiego,coś,cospodobasię
Mattowiiwcouwierzy,bospełnianiemarzeńbezwiary,
żesięjezrealizuje,byłojakpuszczaniebaniekmydlanych
znadzieją,żeprzetrwająwpowietrzudługiegodziny
–zgóryskazanenaniepowodzenie.
–Brooklyn,kochanie,zaspałaś.–Głosmamywyrwał
mniezesnu.
Nawpółświadomaprzysiadłamnałóżkuiprzecierając
oczy,starałamsięustalić,jakijestdzieńtygodnia.