Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wymyślimycijakieśmarzenie,któresprawi,
żebędzieszmiałcel.Odwróciłamsię,bymócnaniego
patrzeć.Toniemusibyćnicwielkiego.Może
napoczątek…
Chciałbym,żebyjużniebolałopowiedziałcicho
Matt,nieodwracającdomniegłowy,ajegosłowaodbiły
sięechemiwybrzmiałybólem,któryrozbiłsię
ociemnozielonątaflęwodyiugodziłmniewserce.
Jużniebędziebolało,obiecuję.Schowałam
wdłoniachjegodłoń,aonspuściłgłowę,pokonany.
Przysięgam,żejużnigdyniebędziebolało…
Tegodniasiedzieliśmywnaszymmiejscunadrzeką
dochwili,słońcezniknęłozahoryzontem.Agdyzmrok
zacząłzakradaćsiękunamcorazśmielej,wskoczyliśmy
nałódkęiwróciliśmydodomów.
Długoniemogłamzasnąć,myślącotym,jakikształt
mogłobyprzybraćmarzenieMatta.Wiedziałam,
żemusiałobyćdokładnietakie,jakibyłMatt.Wyjątkowe.
Ichociażnicmiwtamtejchwilinieprzychodziło
dogłowy,wierzyłam,żewodpowiednimmomencie
zrodzisięwniejcoświelkiego,coś,cospodobasię
Mattowiiwcouwierzy,bospełnianiemarzeńbezwiary,
żesięjezrealizuje,byłojakpuszczaniebaniekmydlanych
znadzieją,żeprzetrwająwpowietrzudługiegodziny
zgóryskazanenaniepowodzenie.
Brooklyn,kochanie,zaspałaś.Głosmamywyrwał
mniezesnu.
Nawpółświadomaprzysiadłamnałóżkuiprzecierając
oczy,starałamsięustalić,jakijestdzieńtygodnia.