Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
aciebieprzyjmąwradiunaumowęopracę,to,mam
nadzieję,dostaniemykredytikupimyjużwłasne
miesz​ka​nie.
Bar​dzobymtegochciała!
Jateż,kochanie.Wiesz,żemarzymisięwłasnykąt.
Możenieodrazudom,alecośmałego,wystarczającego
dlanasdwojga.
Magdarozmarzyłasię,conieuszłouwadzechłopaka.
Uśmiech​nąłsiędoniej.
Razemdamyradęzorganizowaćsobieżycietak,jak
chcemy.
Takprzytaknęłaiuścisnęłajegodłoń.Jesteśmy
nie​złymte​amem.
Odtejporywszystkomiałowreszcieukładaćsię
do​brze.
Itakpomyślałemjeszcze...dodał,gładząc
delikatniedłońnarzeczonejżemożemypojechać
nata​kiepraw​dziwe,za​gra​nicznewa​ka​cje.Cotynato?
Itegobardzobymchciała.Niebyłamnigdzieodkilku
lat,azagranicątylkowCzechach.Aleczytoniejest
zbytniwydatek?Możelepiejjużodkładać
namiesz​ka​nie?za​wa​hałasię.
Toniemusibyćnicekskluzywnego,napewno
znaj​dziemycośnana​sząkie​szeń.
Jedli,cieszącsięswojąobecnościąirozmawiając
ocodziennychsprawach.Magdadopytywałateżonową
pracęMichała,ofirmę,któragozatrudniła,iczynie
będzietokolidowaćzjegostudiami.Szkodabybyło,
gdybyza​prze​pa​ściłostatnirokprzeddy​plo​mem.
Onicsięniemartw,ustaliliśmy,żemogęwychodzić
nazajęcia,awokresiesesjinawetpracowaćzdalnie.
Imjestwszystkojedno,czyrobięteanalizywdzień,czy