Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PoszłydosypialniWitymskich.Popatrzyłanazłożonąwersalkę,
komodęzezdjęciamiWeronikisprzedkilkulatioprawionąwramkę,
niecosfatygowanąfotografięślubnąPiotraiAgnieszki.Bywała
wmieszkaniuprzyjaciółkidośćczęsto,alenigdynieodważyłasię,
bywejśćdomałżeńskiejsypialni.
–Odlatzesobąniesypiali.Ojciecrobiłbarłógwstołowym.
–UsłyszałapogardliwygłosWeroniki.
–Skarbie,powiedz,cosiędzieje?–zapytałaciepłoBeata.–Jesteś
złanamamę,żeodeszłaizostawiłacięsamą?Przecieżtoniejej
wina…Nawetprokuratorbadałtęsprawęiuznał,żetobyłwypadek.
–Ciociu,niejestemdzieckiemczyjakąśdurnądziewuchązładną
buzią.Wiem,żetoniejejwina…–prychnęłaWeronika.
–Więcdlaczegojesteśwściekła?Maszżaldolosu,doBoga?Nie
możesztłumićwsobietychuczuć.Wypuśćje,zanimzadomowiąsię
nadobre.Jeślitodlaciebiezbyttrudne,niemusiszznimiwszystkimi
siedziećprzystole.Zrozumieją.Idźdoparku,wykrzyczswójżal…
–Nieotochodzi,ciociu.Onimnienicnieobchodzą.Wiesz,
żekochałammamę.Ponadwszystko.Jednakostatnioniedziałosię
międzynaminajlepiej.
–Tosięzdarza.–Poklepaładziewczynędelikatnieporamieniu.
–Aleterazspróbujpamiętaćtylkosamedobrerzeczy.Kiedy
przychodziśmierć,kłótnie,pretensjeiżaleniemająznaczenia.
–Ciociu,tynicnierozumiesz.–Weronikanaglezaczęłagłośno
płakać.
–Więcpowiedz,ocochodzi,możejednakcośzrozumiem…
–Niejestemjeszczegotowa,byporozmawiaćztobąnatentemat,
ponieważdociebietakżeczujęwielkiżal…
Osłupiała.Niemiałanawetcieniapodejrzeń,ocomożechodzić.
–Domnie?Azaco?–wydukała.
–Zawszetrzymałaśstronęmamy–westchnęła.–Ciociu,wszyscy
oszukują.Wszyscykłamią,nieprzeżyję,jeśliitywyprzeszsięprawdy.
Bojęsięjednak,żetakwłaśniebędzieistracęostatniąosobęnatym
parszywymświecie,którejufam.
Beatacorazmniejrozumiała.Postanowiła,żetegodnianiebędzie
naciskałanaWeronikę,bytapowiedziaławkońcu,coleżyjej