Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gorliwąkatoliczkęnietylkowkościele.
–Dobrze,dobrze,zapytam.Niemęczciejużmnie.–Machnęłaręką,
apotemzarządziła:–Łucjo,tynapiszeszlist,ajacigopodyktuję.
Siostraskinęłagłową.Obiewiedziały,żetaktosięskończy.Matka
miałapoważnebrakiwedukacjiimarniejejwychodziłosklecenie
poprawniekilkuzdań.Pozatymbazgrałajakkurapazurem,zapewne
potrzechoddziałachszkołyniewprawionawsłowiepisanym.
***
Odpowiedźnadeszła,gdydrzewawWarszawieokryłysiębujnym
kwieciemi,naszczęściedlaAgnieszki,byłatoodpowiedźpozytywna.
Beatabardzosięucieszyła,słysząctakiewieści,bozdecydowanie
wolałatowarzystwoniecoszalonejprzyjaciółki,aniżelibogobojnej
siostry.
Wpodróżmiaływyruszyćzarazpoodebraniuświadectw,ate
kuucieszematkiwyglądałynadzwyczajdobrze.Nauczycielenawet
zlitowalisięinieobniżyliimocenzzachowania,przymykającoko
naichwybryki.Gdybyuczyłysięźle,zpewnościąnieotrzymałyby
takiejtaryfyulgowej.
Przedwyjazdem,kiedyjużspakowałyswojąskromnągarderobę,
przyniosłyzŁucjąwięcejwodyinagrzały,bystawićsięwprogach
domuWitymskichczysteizadbane.Pojawiłsięjednakinnyproblem.
Beataprzezostatnirokmocnowystrzeliławgóręisukienka,którą
zakładaładokościoła,jużniebyłazaciasna,alewręczpękała
wszwachiztrudemprzykrywałajejzadek,comogłobudzić
zgorszenie.
Liwarowskarozpłakałasię,widzącswojącórkęwopinającejsię
niebezpiecznienajejcieleodzieży.
–Mamusiu,niemartwsię,przecieżuszyłaśminiedawnosukienkę
doszkoły.Mogęwniejpojechać.Jestprostaiskromna,ale
przynajmniejniepękniepodpachami,gdyuniosęręce.–Beatastarała
siępocieszyćmatkę,ponieważstrój,wjakimpojedzienawieś,
wydawałsięsprawądrugorzędną.
–Jaktyurosłaś…–wychlipałamatkaipopatrzyłananiątakim