Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
domestosemichybapoczęścitakbyło.
Zprzepraszającąminąwsunąłemsięnastołekbarowy.
Ilonawzięłaodemnieburgera,alezarazodłożyła
gonablat.Najwidoczniejniebyłatakpiekielniegłodna
jakja.
Zperspektywyczasuwidzę,żezachowywałasiętrochę
dziwnie.Przypominałaniezsynchronizowanegorobota,
któregokażdaczęśćdostałainnezadanie.Zmrużyła
wielkie,niebieskieoczy,askóranadjejnosemwygięła
sięwkształtliteryV.Chwilępotemzłapałamniezarękę.
Jejdłońbyławyjątkowosuchaiwyjątkowozimna.
Uśmiechnęłasię,choćdośćniewyraźnie.
–Jesteśmy…–zaczęłaizarazurwała.–Pochwili
podjęłananowo.–Jestem…
–Jestemco?–zapytałem,puszczającdoniejoko.
Ciągleczekałemnaniespodziankę.
Isłusznie.
–Jestemwciąży–wydusiłajednymtchem.–Będziemy
rodzicami.
Takiesłowakażąmyśleć,żetobyłnajszczęśliwszy
dzieńnaszegożycia.Prawda?
Alewspominałemjużokarmie.Jinijang.Dopołowy
pełnejszklance…
Aprzedewszystkimonieznoszącymszczęściastadzie
Kapana.