Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
długoniewracała,przyjdźpomnie.Mrugnęła
kokieteryjnie,pstryknęłamniewklapęmarynarki
iposuwistymkrokiemskierowałasiękudrzwiom,nad
którymiwisiałypodobiznysiusiającychaniołków.Jeden
robiłtodonocnika,adruginastojąco.
Niewiedziałem,comyślećocałejtejsprawie.
Toznaczynieosikającychaniołkach,aleowszystkim,
cousłyszałemprzezostatnieminuty.Stałemzbaraniały
tużprzywejściudobaru.Musiałemsięodsunąćizrobić
miejscedwómosiłkomskładającymzamówieniejuż
odprogu.
Ilonaniebyłakobietą,któramiewałaprzypływymiłosne
właziencewsupermarkecie.Zdrugiejstrony,wciążtliła
sięwemniemyśloniespodziance.Wszystkomogłobyć
tylkosprytnieuknutąintrygą.Choćwiedziałem,żenie
zrobiłabymitego.Niewkręciłabymniewojcostwo,
byzarazwykrzyczeć,żemojedzieckonazywasię„Setna
nagrodaodpublicznościimieniajakiegoścholernego
bufona”.
Odczekałemjeszczekilkaminut,alewciążniewracała.
Wdowcipachpojawiasięimpas,gdyobiestronychcąsię
zaskoczyćnawzajem.Moglibyśmytaktkwićprzez
godzinę.Alboidłużej…
Przepchnąłemsięmiędzyłysolamiiskierowałem
kuaniołkom.Zadrzwiamiciągnąłsięwąskikorytarz,jakie
spotykasięwwielustarychkamienicach.Pokilku
metrachrozgałęziałsię,apoobustronachznajdowałysię
kabiny.Nasamymkońcuwgrubymmurzebyłootwarte
oknonadziedziniec.Wpadałoprzeznieświeżepowietrze
iszaraweświatłowieczoru.Zgniłapomarańczaobrosła
pleśnią.
Pewniewłaśniezpowodutegooknawymagano
płatnościprzykażdymzamówieniu.Inaczejklienci
wymykalibysięzburgeremdołazienkiinaglesię
rozpływali.
Ilona!zawołałemdośćcicho,byniesłyszanomnie