Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozpakowywaniezajęłokobietomprawiepółgodziny,
azanimodświeżyłysięiopanowałymałyrozgardiasz,
minęłonastępnepół.MartaiMarkpostanowilirównież
pojechaćdoWisławySawickiej.Mielidopokonania
prawietrzykilometry,jaknaspacerdośćdaleko,dlatego
musieliskorzystaćzsamochodu.
–Tatku,czymogęnocowaćubabci?–zapytałaIza.
–ChciałabymspotkaćsięzJustyną.
–Zapytajmamę–mruknął,wciążoschływstosunku
docórki.–CotozaJustyna?
–CórkaciociMarioli–odpowiedziała.
–Nierozumiem,oczymonamożerozmawiaćztaką
smarkulą.Przecieżtadziewczynamadwadzieściadwa
lata.–Wzruszyłramionami.
–Tatku,niewszyscyuważająmniezasmarkulę.
Sątacy,którzytwierdzą,żejestemnadwiekdojrzała.
–Tydojrzała?Nierozśmieszajmnie.–Prychnął
zlekceważeniem.
–WkażdymrazietakuważaJustyna.IŁukasz.
–JakiŁukasz?–zainteresowałsięnagleRobert.–Kto
totaki?Ilemalat?Corobi?
–Tatku,niemartwsię.Onniezagrażamojejcnocie.
–Widzącminęojca,szybkododała:–Tatusiu,tochłopak
Justyny.Jeststaryjakwęgielkamienny,madwadzieścia
dziewięćlat.
–Aha.–Orłowskiodetchnął.–Alechybaznimjestcoś
nietak,jeślimadwadzieściadziewięćlatiuważacię
zadojrzałą?
–Tatku,pozębezczelnejsmarkuliprzybieramtylko
odczasudoczasu.Nacodzieńjestemmądrą,oczytaną,
dobrzewychowanąpanienką,takąjakjejtatuś.
RobertspojrzałnaIzętrochęniepewny,jak
mapotraktowaćsłowacórki.
–Jedźmywreszcie–mruknął.
–Czymogęwięczostaćubabcinanoc?–zapytała.
–Możesz–odparł.–Tylkosiępospiesz,nieguzdrajprzy
pakowaniujaktwojamatka.
–Jestemjużgotowa.Spakowałamkoszulęnocną.
Tatku,jasięniemalujęjakmama,niemuszęmiećprzy