Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
doniejżal,żecizadajeból,aletrzebabyłozgóryprzewidywać,
żewłaśniety,naturatakdogłębiartystyczna,człowiekwewszystkim
kochającypiękno,itokochającyjetakąmiłością,byłeś
predestynowany,abycierpiećbardziejniżktoinny,gdyspotkasz
topięknowjakiejśkobiecie.
Wkońcuznalazłemfotografię.
OnajestnapewnocudownaciągnąłRobert,niewidząc,
żemupokazuję.Naglezauważyłiprzezchwilępotrzymałzdjęcie
wręku.Jegotwarzwyrażałazdumieniesięgającegranicbezmyślności.
Tojesttamłodadziewczyna,którąkochasz?zdołałwreszcierzec
tonem,wktórymzdziwieniebyłoutemperowaneobawą,żebymnienie
rozgniewać.
Niezrobiłżadnejuwagi,miałminęrozsądną,ostrożną,
zkoniecznościniecopogardliwą,jakąprzybieramywobecchorego,
którynawetjeżelidotądbyłczłowiekiemniezwykłyminaszym
przyjacielemniejestjużtymwszystkim,gdyżdotkniętyostrym
pomieszaniemzmysłówopowiadanamoniebiańskiejistocie,która
musięobjawiłaiktórąwciążwidziwmiejscu,gdziemy,zdrowi
naumyśle,dostrzegamytylkoedredon.Natychmiastpojąłem
zdziwienieRobertaizdałemsobiesprawę,żebyłotymsamym,
coprzeżyłemnawidokjegoprzyjaciółki,zjedynieróżnicą,
żeodnalazłemwniejosobęznajomą,podczasgdyonsądził,żenigdy
sięzAlbertynąniezetknął.Alebezwątpieniaróżnicamiędzytym,
cośmyobajwidzieliwtejsamejosobie,byłajednakowa.Odległą
przeszłościąbyłyjużdni,kiedyskromniesobiepoczynającwBalbec,
przyglądałemsięAlbertynieiwrażeniawzrokowewzbogacałsmakiem,
zapachem,dotykiem.Odtamtychczasówprzybyłyjeszczedoznania
głębsze,słodsze,bardziejnieokreślone,apóźniejteżwrażeniabolesne.
Jednymsłowem,Albertyna,nibykamieńzewsządpokrytyśniegiem,
byłatylkopunktemwyjściaogromnejkonstrukcjiprzecinającej
płaszczyznęmegoserca.Saint-Loup,dlaktóregocałetouwarstwienie