Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ktośzapukałdodrzwi.
Najpierwpomyślałem,żepukadosąsiadów,ale
najwyraźniejpukanodomnie.Zaskoczyłomnieto,
boktonibymiałdomniepukać?Chybajasam,ale
jabyłemwłóżku.Ktośsiępewniepomylił.Nie
zareagowałemwięcidrapałemsiędalej.Myślałem
otym,żekiedywracamzprzechadzki,zawszenajpierw
pukamdodrzwiiwyciągamkluczedopiero,kiedynie
majużwątpliwości,żeniktminieotworzy.Drzwi
załomotały,jakbymiaływypaść,iwiedziałemjuż,
żetamtenzacząłwniekopać.Nimzdążyłemcoś
wymyśleć,zhukiemrunęłynapodłogę,amnie
ażpodrzuciłonałóżku.
Brodaty,potężnydrabpodszedłdołóżkaiwarknął
zezłością:
–Twójprzyjacielumiera,atysięwylegujesz?!
Wżyciutegoczłowiekaniewidziałemnaoczyinie
miałempojęcia,skądsięwziął.
–Chybapomyliłeśadres–rzekłem.
–Napewnonie–odparłzdecydowanie.
Tojegozdecydowaniewzbudziłowemnie
podejrzenia,żemożetojawczorajwnocytrafiłem
docudzegomieszkania.Wyskoczyłemzłóżka
iwybiegłemnazewnątrz,żebysprawdzićtabliczkę
nadrzwiach,alemojedrzwiitabliczkależałyteraz
wpokojunapodłodze.Wbiegłemwięczpowrotem
iprzyjrzałemsiętabliczcenawywalonychdrzwiach.
Pisałonaniej:HongqiaoXincun26,pokój3.
–Tedrzwiwkopałeśdośrodka?–spytałem.