Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
natychmiast.
–Tyniewdzięcznymieszczuchu!–Wyciągnął
wmoimkierunkurękęgrubąjakłydkaichciałmnie
złapaćzawłosy.
Skuliłemsięnałóżkuiwdesperacjizacząłem
krzyczeć:
–Niejestemżadnymmieszczuchem,mojeksiążki
dowodem!Jeślijeszczeraznazwieszmnie
mieszczuchem,będęzmuszonycięwyprosić!
Jegorękanaglezanurzyłasięwgłąbmojejpościeli
ilodowatasilnadłońschwyciłamojąciepłą,alesłabą
stopę.Wyciągnąłmniezłóżkairzuciłnapodłogę.
–Ubierajsię–rzekł-albotakcięwywlokę.
Wiedziałem,żeniemasensudalejsięznim
spierać,bobyłodemnieprzynajmniejpięćrazy
silniejszy.Mógłmniewyrzucićprzezoknojakparę
spodni.Rzekłemwięc:
–Skoroumierającyczłowiekchcemniezobaczyć,
pójdęzprzyjemnością.
Pozbierałemsięzpodłogiizacząłemsięubierać.
Itakotowpewnecholernepołudnietendrab
wkopałmojedrzwidopokojuiobdarzyłmnie
niechcianymprzyjacielem,który–cowięcej–właśnie
wybierałsięumierać.Nazewnątrzzerwałsięzwyciem
północno-zachodniwiatr.Niemiałemanipłaszcza,ani
szalika,anirękawiczek,aniczapki.Wcienkimubraniu
miałemudaćsiędokądśzwielkimdrabemokutanym
wgrubypłaszcz,szalik,czapkęirękawiczki,żeby
zobaczyćprzyjaciela,októrymniemiałemnajbledszego